Przypadki graniczne

PaszportZdarzało mi się już słyszeć historie różnych przypadków związanych z przekraczaniem granic w Ameryce Południowej, ale ja osobiście jeszcze nigdy tu żadnych tego typu problemów nie miałam. Tym razem też wszystko skończyło się dobrze, ale zrozumiałam, dlaczego przejścia graniczne są takim newralgicznym miejscem i w jaki sposób gringo na granicy może wpakować się w kłopoty.

Po 22 godzinach w autobusie dotarłam do położonego blisko granicy peruwiańsko-ekwadorskiej Tumbes. Jako że miasto już znałam i wiedziałam, co i jak, miałam w planach przejść parę przecznic dzielących mnie od innej firmy autobusowej (CIFA), oferującej bezpośrednie połączenia z największym ekwadorskim miastem, Guayaquil. W autobusie z Limy poznałam koleżankę, która miała ten sam plan, ale ze względu na ogromny plecak przyjęła propozycję podwiezienia nas od czekającego na ulicy moto-taxisty (moto-taxi to tutejszy odpowiednik rikszy czy tuk-tuka).

Ledwo ruszyliśmy taksówkarz stwierdził, że ostatni autobus do Guayaquil odjechał dziś rano. A i tak w ogóle to agencja jest zamknięta, bo przecież niedziela, więc nie mamy po co tam jechać (mimo że chwilę wcześniej sam się nas zapytał, czy idziemy do tej firmy i słowem nie wspomniał, że jest ona zamknięta). Wspaniałomyślnie miał jednak dla nas jedyne możliwe w tej sytuacji rozwiązanie – jechać z jego zaprzyjaźnionym przewoźnikiem (podobno oficjalnie rekomendowanym przez naszą agencję autobusową) do położonego tuż za granicą miasta, skąd weźmiemy kolejny autobus do Guayaquil!

Na szczęście znałam Tumbes i wiedziałam, że busów do Guayaquil jest sporo, więc nie tylko zapaliła mi się czerwona lampka, ale byłam pewna, że owy pan nas bezczelnie oszukuje. Po pół roku w Peru dopiero teraz, już na odchodne, spotkałam się w tym kraju z czymś, co tak bardzo przypominało moje boliwijskie perypetie. Teraz jednak jestem mądrzejsza o kilka miesięcy latynoskich doświadczeń, skończyło się więc na tym, że zaczęłam się drzeć, że nie jestem głupią gringą, którą można tak oszukiwać, że mieszkałam w tym kraju i nie życzę sobie takiego traktowania.

Droga do Tumbes
Ostatnie peruwiańskie widoki

Ostatecznie zostałyśmy więc zawiezione do właściwej agencji, ale do samego końca owy pan oszust próbował nam wmówić, że już nic dziś nie odjeżdża i powinnyśmy skorzystać z oferowanej nam pomocy! Co się okazało? Agencja była oczywiście cały czas otwarta, autobusów było tego dnia jeszcze kilka, a kolejny odjeżdżał za godzinę. Przejście przez granicę przebiegło więc bardzo sprawnie. Bus, którym jechałyśmy zatrzymuje się tylko na chwilę na granicy, gdzie czeka na pasażerów załatwiających formalności. A jedyny mały kłopot, który się pojawił to pasażer próbujący przewieźć za dużo butelek whisky. Tak więc po kolejnych kilku godzinach dotarłam już do Guayaquil.

A dlaczego nie należy w inny sposób przekracać granicy? W najlepszym przypadku stracimy tylko czas i faktycznie zostaniemy zawiezieni do najbliższego miasta za granicą, gdzie będziemy musieli złapać autobus do kolejnego miasta (prawdopodobnie ten sam, który jedzie z miejsca, w którym wcześniej byliśmy i który według pomocnego taksówkarza nie istniał). Może się zdarzyć również tak, że zostaniemy zostawieni na granicy (bo przewoźnik stwierdzi, że jednak nie ma uprawnień do jej przekraczania), bez sensownych możliwości przedostania się dalej. A może być i tak, że zaczną nam wmawiać, że na tym przejściu obowiązuje jakiś specjalny i dość wysoki podatek, bez zapłacenia którego ani nie mogą nas przewieźć, ani w ogóle nie możemy przekroczyć granicy (o czym oczywiście powiedzą nam w ostatnim momencie i jeszcze zagrożą niewypuszczeniem nas z samochodu bez dokonania opłaty). W najgorszym wypadku zostaniemy wywiezieni w zupełnie inne miejsce, napadnięci i pozbawieni wszystkiego (tak, niestety i o takich historiach się tu słyszy).

Dlatego też przed każdym przekroczeniem granicy powinniśmy sprawdzić (czy to od innych podróżników, czy to przez internet), w jaki sposób możemy bezpiecznie tego dokonać i wiedzieć, gdzie mamy iść. Jeśli istnieją firmy autobusowe oferujące bezpośrednie połączenia przez granicę (tak jak na owej granicy ekwadorsko-peruwiańskiej), jedźmy właśnie takim autobusem. A już na pewno  nigdy, nigdy nie wierzmy przypadkowym osobom (a już w szczególności taksówkarzom, których na pewno sporo będzie nas w przygracznicznych miastach zaczepiać) i sami sprawdzajmy tego typu informacje u źródła. Najbardziej prawdopodobne, że okaże się, że wszystko, co nam wmawiano było kłamstwem i możemy spokojnie i bezpiecznie przekroczyć granicę.

3 komentarze do “Przypadki graniczne

  1. Hi! Dzięki za ten wpis! Szukam właśnie informacji na ten temat a wątek granicy peruwiańsko-ekwadorskiej pojawia się wyjątkowo często. Polecasz ten sposób na większości granic? Wiesz co z innymi krajami Am Płd.? Słyszałem, że czasem lepiej spacerem przekroczyć granicę ponieważ czasem właśnie podróż z przewoźnikiem może okazać się droższa z powodu passing border. Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  2. Hi! Dzięki za ten wpis! Szukam właśnie informacji na ten temat a wątek granicy peruwiańsko-ekwadorskiej pojawia się wyjątkowo często. Polecasz ten sposób na większości granic? Wiesz co z innymi krajami Am Płd.? Słyszałem, że czasem lepiej spacerem przekroczyć granicę ponieważ czasem właśnie podróż z przewoźnikiem może okazać się droższa z powodu passing border. Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Na pewno w wielu przypadkach bezpośrednia podróż autobusem będzie nieco droższa, ale z powodu tych oszustw i naganiaczy na granicy rekomendowałabym jednak ten sposób… a szczególnie na granicy peruwiańsko-ekwadorskiej, bo ten bezpośredni autobus wcale drogi nie był. Natomiast na granicy panamsko-kostarykańskiej chcąc przyoszczędzić nie wzięłam bezpośredniego autobusu, tylko przesiadałam się na granicy, co było dość skomplikowane, ale ostatecznie do ogarnięcia ;). Podobnie robiłam na granicy brazylijsko-boliwijskiej. Tak naprawdę na każdej granicy wygląda to inaczej i przed przekroczeniem warto poczytać o sytuacji na konkretnych przejściach granicznych.

      Polubienie

Dodaj komentarz