Czego możemy nauczyć się od Latynosów?

Jednym z głównych powodów, dla których tak mi dobrze w Ameryce Łacińskiej są ludzie. Ludzie pod pewnymi względami tak podobni do nas, z drugiej strony tak inni. Co mi się najbardziej podoba w Latynosach i czego moglibyśmy się od nich nauczyć?

Salwador Perquin 4 — kopia

Radość życia, czyli ciesz się z tego, co masz

RADOŚNI. Tacy są zwykle Latynosi. I to też najczęściej wymieniają jako swoją główną zaletę. Latynosowi mimo kłopotów nie schodzi uśmiech z twarzy (no chyba, że rozmawiamy z nim o polityce, bo to inna bajka ;)), nie narzeka, nie użala się nad sobą, stara się patrzeć na jaśniejszą stronę każdej sytuacji. Latynoski wrodzony optymizm widać w rozmowach i… kłótniach. Nawet kłócić się z nimi czasem ciężko, bo Latynosa ciężko z równowagi wyprowadzić. Co jak co, ale nerwowi to oni zwykle nie są. Radość życia objawia się też na wszechobecnych imprezach, fiestach i festiwalach. Bo każda okazja do zabawy dla Latynosa jest dobra.

Spontaniczność, czyli tańcz jakby nikt nie patrzył

Latynosowi łatwo przychodzi rozpoczęcie imprezy, i to mimo że alkohol nie leje się strumieniami. Nie mówię, że Latynosi nie piją i się nie upijają, ale na pewno alkohol nie jest warunkiem koniecznym do hucznego świętowania. Warunkiem koniecznym natomiast jest taniec. Wielu Latynosów umie świetnie tańczyć, ale grubą przesadą byłoby stwierdzenie, że wszyscy, zawsze i wszędzie. Bo nie jest tak, że każdy Latynos ma umiejętność tańca we krwi. I nie musi mieć. W większości krajów latynoskich nie ma bowiem tej wielkiej „spiny” tanecznej. Nie ma hermetycznego środowiska tanecznego, w którym każdy musi umieć wykonywać wszystkie figury. Wystarczą podstawy albo i nawet sama chęć tańczenia i już wszyscy są szczęśliwi, że i Ty ze swojego tańca jesteś szczęśliwy. Bo tańczymy dla siebie, a nie dla publiczki.

Wyluzowanie, czyli nie spinaj się

Czasem latynoski luz i ciągle powtarzane „ahorita” (dosłownie „za moment”, „za chwilkę”, a w praktyce: „nigdy nie wiadomo, kiedy dokładnie”) może trochę denerwować, ale… w gruncie rzeczy to myślę, że tego braku spiny można Latynosom pozazdrościć. Latynosi umieją delektować się każdym momentem, nie gnając ciągle bez sensu przed siebie. Bo czego nie możesz zrobić teraz, zrobisz jutro. I tyle w tym temacie.

Serdeczność, czyli używaj ładnych słówek

Latynosi uwielbiają zarówno używać zdrobnień, jak i zwracać się do innych ładnymi słówkami. Normalnym jest powiedzieć do kogoś: „Hermosa” (Piękna), „Reina” (Królowo), „Mi Amor” (Moje kochanie) – ot tak, po prostu, bez podtekstu (kobiety do kobiet też często się tak zwracają), żeby było miło. Zapomnieć nie można też o każdorazowym dodaniu „proszę”, „dziękuję”, „nie ma za co”, „bardzo miło z Pana/Pani strony”. Uprzejmość przede wszystkim.

Otwartość, czyli rozmawiaj z innymi

W krajach latynoskich rozmowy z nieznajomymi są na porządku dziennym. Rozmawia się z innymi na ulicy, w sklepie, w barze i w autobusach. To, że Latynosi dążą do kontaktu z innymi widać szczególnie w komunikacji publicznej. Podczas gdy w Polsce w autobusach czy metrze ludzie starają się siadać jak najdalej od innych, w Ameryce Łacińskiej jest wprost przeciwnie. Ludzie ciągną do innych ludzi i siadają jak najbliżej siebie nawzajem. Bo przecież warto czas podróży umilić sobie rozmowami. A o czym mogą być to rozmowy? Absolutnie o wszystkim! Od pogody do tematów rodzinnych i bardzo prywatnych. Bo mało co jest tu tematem tabu. Nie trzeba znać kogoś szczególnie dobrze, by zapytać się o wiek, męża, dzieci i poglądy na każdy możliwy temat.

Pewność siebie, czyli nie bój się płci przeciwnej

Przyjęło się, że Latynosi są podrywaczami. I faktycznie… często nimi są. Czasem z podrywaniem przesadzają i zaczyna być to denerwujące. Nie mówię, że nie. Ale… czy nie jest to jednak lepsze niż zbyt duża nieśmiałość (czy może raczej flegmatyczność ;)) w tym temacie? W Polsce będziemy się zastanawiać wieki, czy możemy podejść, zagadać, czy nie zostaniemy wyśmiani, czy na pewno ma to sens. W Ameryce Łacińskiej tych „rozkmin” nie ma. Bo najpierw jest działanie. Jeśli ktoś się nam podoba, to czemu by najzwyczajniej w świecie nie zagadać, nie zaproponować spotkania? Latynos (jak i Latynoska) z tym problemu nie ma, a i kosza jakoś szczególnie się nie boi.

Rodzinność, czyli dbaj o więzy rodzinne

Zdecydowana większość z moich latynoskich znajomych to osoby bardzo rodzinne. Niedziela to dla nich święty dzień, kiedy to wszyscy spotykają się na wielkich spotkaniach rodzinnych. Ale i poza niedzielą dobre stosunki rodzinne to podstawa. Dla Latynosa nie ma nic ważniejszego niż rodzina. I się oni z tym nie kryją. Wiadomo, kłótnie rodzinne jak wszędzie się zdarzają, ale mało kiedy są one jakieś poważniejsze. Bo rodziny latynoskie wydają się znacznie bliższe i zżyte niż te polskie. Przebywając z wieloma tamtejszymi rodzinami nie mogłam często wyjść z podziwu dla tamtejszych bliskich relacji. W rodzinach się przytula i mówi czułe słówka. O ile w Polsce duża część rodzin wydaje się utrzymywać dystans we wzajemnych relacjach, o tyle w Ameryce Łacińskiej jest to rzadkością. Bo normalnym jest, by rodzice dzieciom i dzieci rodzicom mówili „Kocham Cię”, by podchodzili, by się przytulić i porozmawiać o wszystkim. Bo rodzina jest najważniejsza.


Czy to wszystko jest prawdą absolutną? Czy każdy Latynos jest wyluzowany, spontaniczny, radosny i rodzinny? Oczywiście, że nie. Ale mam wrażenie, że nadreprezentacja takich osób w krajach latynoskich jest szczególnie widoczna. I to jest właśnie to, co nie zaszkodziłoby nam od Latynosów przejąć.

3 komentarze do “Czego możemy nauczyć się od Latynosów?

    • Hmm.. oj nie wiem, czy się uda ;)… Gruzja była już u mnie kilka lat temu, a wtedy nie pisałam bloga i trochę ciężko mi wracać teraz do tych starszych wyjazdów 😉 Ale może spróbuję za jakiś czas 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz