Każdy podróżoholik ma takie miejsca, które planuje przynajmniej raz w życiu odwiedzić. Sporo osób na tej liście ma Galapagos. Tak dalekie, zamieszkałe przez tak wiele dziwnych stworzeń, że aż nierealne. Ja wiedziałam, że kiedyś muszę tam pojechać, ale bardzo długo zastanawiałam się, czy to akurat ten moment. Niby najwygodniej było właśnie w czasie mojej ekwadorskiej podróży. Z drugiej jednak strony koszty wyprawy na Galapagos małe nie są. Ostatecznie zaszalałam i kupiłam bilety lotnicze z Guayaquil. I nie pożałowałam.
Już droga z lotniska Baltra do głównej miejscowości, Puerto Ayora robi wrażenie. Lotnisko położone jest na małej wysepce tuż koło wyspy Santa Cruz, więc najpierw czeka nas króciutka przeprawa mini-promem, podczas której podziwiać możemy krystalicznie czystą wodą. A podczas jazdy autobusem na drugi koniec wyspy suchy, pełen kaktusów krajobraz, zmienia się stopniowo w zieleń środkowej części wyspy. A na końcu drogi nieduże, przyjemne miasteczko z ponownie niezwykle turkusową wodą. Na początku jednak zwierząt brak… czy to na pewno Galapagos? Powiedzieć, że żółwie są na Galapagos na każdym kroku byłoby grubą przesadą. Tak w ogóle to dużo łatwiej spotkać tu lwy morskie czy iguany niż owe słynne żółwie. Ale wiecie co? Nawet bez tych zwierząt Galapagos byłoby rajem na Ziemi.
Z Puerto Ayora czeka nas 40-minutowy spacer do Tortuga Beach – jednej z najpiękniejszych plaż, jakie widziałam w życiu. Nagle wyłaniają się przed nami łachy białego piasku i idealnie niebieska woda. Plaża jest bardzo długa, a ludzi na niej niedużo. Niestety wielkość fal sprawia, że kąpać się tu ciężko i najbardziej zadowoleni będą surferzy. Na szczęście za główną plażą znajduje się druga, mniejsza, ukryta w zatoczce, dla odmiany z bardzo spokojną wodą. A na przylądku oddzielającym obie plaże wygrzewają się czarne iguany morskie. Podobno czasem bywają tu też żółwie (w końcu nazwa plaży nie może być przypadkiem), które składają tu swoje jaja, ale żeby je zobaczyć musimy mieć sporo szczęścia.
Kolejnym wartym zobaczenia i łatwo dostępnym miejscem na Santa Cruz jest Las Grietas – malowniczy kanion, wypełniony wodą, tworząc naturalne baseny. Jest to idealne miejsce na snorkelling – co prawda głównie z rybami, a nie innymi zwierzakami, ale za to w najbardziej niebieskiej wodzie, w jakiej kiedykolwiek pływałam. Koniecznie weźmy ze sobą maski i rurki i dopłyńmy do samego końca kanionu – im dalej, tym ciekawiej. Z góry kanionu roztacza się natomiast świetny widok na miasteczko i otaczające je morze.
A po drugiej strony miasteczka znajduje się Stacja Badawcza im. Darwina, gdzie możemy dowiedzieć się więcej o niezwykłej przyrodzie Galapagos i zobaczyć te wszystkie dziwne stworzenia, do których już nie tak łatwo dotrzeć w ich naturalnym środowisku (jak pomarańczowe iguany). Koło ośrodka położonych jest też kilka niedużych plaż, otoczonych przez wulkaniczne skały, na których to znów wylegują się iguany.
Żeby zobaczyć słynne żółwie z Galapagos powinniśmy udać się do centralnej części wyspy, gdzie w semi-naturalnych warunkach, na olbrzymich zalesionych ranczach żyją żółwie-giganty. Ciche i prawie nieruchome, niewiele sobie robią z podglądających ich ciekawskich turystów. Jest to jedno z niewielu miejsc, gdzie możemy z bliska podziwiać owe żółwie. Do miejsc, gdzie żyją w naturalnych warunkach turyści nie mają możliwości dostania się, poza niektórymi z bardzo drogich rejsów, które zatrzymują się w bardziej odizolowanych punktach. Poza oglądaniem żółwi, w tej części wyspy warto udać się także do zarośniętych kraterów wulkanów – Los Gemelos oraz przejść się podziemnymi, lawowymi tunelami.
Inne wyspy archipelagu też gwarantują wulkaniczne atrakcje. Na wyspie Isabela możemy odbyć ciekawy trekking przez księżycowy krajobraz w kierunku aktywnego wulkanu Sierra Negra, którego kaldera o szerokości ponad 10 km jest jedną z największych na świecie. A z otaczających wulkanicznych stożków możemy podziwiać genialny widok na wyspę, jak i na niektóre inne wyspy archipelagu.
Natomiast na wybrzeżu Isabeli możemy poczuć się jak w raju. Już dopływając tu, widzę pływającego w turkusowej wodzie żółwia, na wystającej z wody skale stoi pingwin, a na nabrzeżu wylegują się lwy morskie, okupując właściwie wszystkie stojące tu ławeczki. Cała miejscowość Puerto Villamil jest w ogóle bardzo rajska (no może poza tutejszymi cenami ;)) – kilka piaszczystych uliczek, białe plaże z biegającymi po nich iguanami i laguny z flamingami. A tuż obok zatoczka Concha de Perla, w której możemy pływać z kolorowymi rybkami i iguanami. A w położonym niedaleko miasta Centro de Crianza de Tortugas możemy oglądać kilka gatunków żółwi, które następnie wypuszczane są do ich naturalnego środowiska.
Niestety, żeby zobaczyć najlepsze z atrakcji Isabeli trzeba trochę zapłacić. Bo do najciekawszych miejsc na snorkeling możemy popłynąć tylko łódką, ze zorganizowaną i bardzo drogą wycieczką. Ja zdecydowałam się na jedno takie szaleństwo i wykupiłam najbardziej polecany ze snorkelingów na Galapagos – wycieczkę do Los Tuneles (koszt ok. 80 dolarów). Najpierw chodzimy po wystających z wody formacjach skalnych, podglądając niebieskonogie głuptaki (urocze ptaki, z błękitnymi nogami), witamy się z żyjącymi tu pingwinami, a następnie schodzimy do wody. Wody, w której pływamy wśród wielkich żółwi morskich, których jest tu istne zatrzęsienie i które w ogóle się nas nie boją. A do tego płaszczki, inne kolorowe rybki, koniki morskie, a nawet… ukryte w podwodnych jaskiniach rekiny (podobno te niegroźne ;)). W wodzie spędziliśmy ok. trzech godzin i był to najlepszy snorkeling w moim życiu. Mimo ceny, było więc warto.
Kolejną z wysp, którą odwiedziłam był San Cristobal. Nieco mniej popularna z wysp, mnie spodobała się bardzo. Miasteczko Puerto Baquerizo Mareno nie jest aż tak zdominowane przez turystów, a przez to tańsze. Lwy morskie możemy spotkać tu na każdym kroku – leżą na ławeczkach i na pomoście, chodzą sobie po promenadzie. Na oddalonej trochę od miasta plaży Punta Carola bawią się na piasku i w wodzie, nie przejmując się innymi plażowiczami.
W okolicy warto odwiedzić też Centro de Interpretación, bardzo dobrze wyjaśniające historie wysp. Stąd przyjemna ścieżka prowadzi nas do wzgórza Tijeretas, z którego możemy podziwiać skaliste piękno wyspy. A poniżej, w otoczonej jaskiniami zatoce odbyłam drugi z moich najlepszych snorkelingów na Galapagos. Wśród nieco groźnie wyglądających skał pływa mnóstwo najróżniejszych ryb i oczywiście znów… lwy morskie.
Bo na San Cristobal lwów morskich jest taka mnogość, że wręcz mogą nam się zacząć nudzić ;). Co ciekawe, na słynącej z tych zwierzaków plaży La Loberia (półgodzinny spacer od miasta) było ich nieco mniej niż się spodziewałam, ale za to udało mi się popływać z płaszczkami. A dla odmiany po powrocie do miasta lwy morskie znów były absolutnie wszędzie. Pod wieczór zwierzaki te zaczynają się schodzić (czy raczej „spływać” ;)) na malutką miejską plażę, okupując praktycznie każdy wolny skrawek przestrzeni. W nocy jest tu bardziej tłoczno niż na polskich plażach w szczycie sezonu. A dość osobliwe lwie piski niosą się echem przez całe miasto. Żeby przekonać się, że są miejsca, gdzie to zwierzęta, a nie ludzie mają priorytet, warto było Galapagos odwiedzić.
W kolejnym wpisie znajdziecie sporo informacji praktycznych, które pomogą Wam zaplanować podróż na Galapagos.
Cóż…. Ja się poczułem zachęcony 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niesamowita podróż, wspaniałe wspomnienia, tego się nigdy nie zapomni. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przypomina mi się selfie Jasona Hunta z żółwiem z Galapagos Nie byłam, ale otoczenie jest zachwycające!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przepięknie tam, zazdroszczę podróży, mi na razie pozostaje odwiedzać takie miejsca właśnie na czyichś zdjęciach, albo w programach telewizyjnych, ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzymam za to kciuki 🙂
PolubieniePolubienie
[…] opalać się z lwami morskimi i bawić z iguanami. Taki raj jest na tej ziemi, a imię jego Galapagos. Niestety, by trafić do tego raju trochę, a raczej trochę więcej niż trochę, zapłacić […]
PolubieniePolubienie
[…] już w tym kraju tak dużo tak pięknych miejsc (góry, laguny, wodospady, dżunglę i oczywiście Galapagos), że Cuenca naprawdę nie miała już mi zbyt wiele do zaoferowania i nie była w stanie przebić […]
PolubieniePolubienie