Wolontariat to nie pluszowy miś.

Wolontariat Chocolatada (6)Chciałam pojechać na wolontariat. Chciałam mieć poczucie, że robię coś dobrego. Chciałam pomagać. A przy okazji chciałam też wrócić do Ameryki Południowej i znów tam trochę pomieszkać. Stwierdziłam zatem: jadę na wolontariat do jakiegoś latynoskiego kraju.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać… Ja bowiem nie zamierzałam za swoje „pomaganie” płacić. A szukając w Internecie wolontariatu, znajdziemy mnóstwo stron, gdzie za naszą chęć zrobienia czegoś dobrego musimy słono zapłacić. Nawet ok. 2000 dolarów miesięcznie! Tak, to nie żart… I wcale nie jest to opcja All Inclusive.

Czytaj dalej

Reklama

Moje peruwiańskie TOP – najpiękniejsze miejsca Peru

Peru jest na tyle zróżnicowanym krajem i ma tyle atrakcji do zaoferowania, że wybranie tych kilku NAJ nie jest łatwym zadaniem. Po kilku pobytach w Peru (w tym takim trwającym ponad pół roku) wciąż mam wrażenie, że jeszcze wielu interesujących miejsc nie udało mi się tu zobaczyć. Poniżej te miejsca i te doświadczenia, które póki co wydały mi się najciekawsze. Nie potrafię ich uszeregować od tego jednoznacznie najlepszego do tego „najmniej” fajnego spośród fajnych, zatem poniższa kolejność jest „prawie” przypadkowa ;).

Colca

Czytaj dalej

Lima: poza centrum

Lima, Miraflores (4)Lima, jak przystało na 10-milionowe miasto, ma do zaoferowania całkiem sporo. Mnóstwo muzeów, zabytków, sklepów, knajp i oczywiście bogate życie kulturalne. Jak to bywa z latynoskimi metropoliami jest też pełna kontrastów – mamy tu i nowoczesne, bogate dzielnice, i miejsca, gdzie lepiej się samemu nie zapuszczać. Poza historycznym centrum warto odwiedzić również:

Czytaj dalej

Spacerkiem przez centrum Limy

Lima, centrum (2)Historyczne centrum miasta to otoczone ładnymi budynkami uliczki, eleganckie place, mnóstwo kościołów, muzeów i innych zabytków, a do tego sporo tanich knajpek z dobrym jedzeniem.

Zwiedzanie wypada rozpocząć od Plaza de Armas, zwanego też Plaza Mayor, czyli głównego placu. To tu znajduje się Pałac Prezydencki, gdzie codziennie około południa możemy oglądać uroczystą zmianę warty, i gdzie co i rusz odbywają się jakieś parady i uroczystości. Tutaj też znajduje się ogromna katedra z pozostałościami samego Francisco Pizarro (polecam tanie zwiedzanie w ostatni piątek miesiąca za 1 sola).

Czytaj dalej

Życie w latynoskiej metropolii

Lima, Plaza de Armas
Lima, Plaza de Armas

Lima, dzień jak co dzień

Wychodzę z domu. Już idąc na oddalony o 100 metrów przystanek zostaję obtrąbiona przez taksówki. Na przystanku nie jest lepiej. Do tego większość busów przejeżdżając zwalnia lub zatrzymuje się na chwilę, tylko po to, żeby pracujący w nich „cobradores” (czyli osoby, którym płacimy za bilety, pełniący również wiele inne funkcji) mogli wykrzyczeć nazwy głównych ulic, którymi będzie przejeżdżał dany autobus. Nie ma oczywiście żadnych harmonogramów, a często nawet stałych tras, tylko więc te ich krzyki mogą być dla nas jakąś podpowiedzią ;).

Czytaj dalej

W autobusie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy

IMG_0822.2W autobusie miejskim w Peru, właściwie w jakikolwiek dzień, nudzić się nie będziesz. Gdy autobusowy pomocnik-krzykacz potwierdzi Ci w końcu, że dany autobus jedzie do miejsca, do którego chcesz dojechać i gdy do autobusu już wsiądziesz (o tutejszych rozkładach, a raczej ich braku więcej tu), atrakcji nie zabraknie.

Po pierwsze, czekają różnorodne występy artystyczne:

Czytaj dalej

Szlakiem Gringo przez Peru

Kanion ColcaSą w Peru takie miejsca, które odwiedza praktycznie każdy gringo przybywający do tego kraju. Trasa wiodąca przez te „atrakcje” jest nawet nazywana „Gringo Trail” (który to obejmuje też kilka innych krajów kontynentu). Szlak Gringo też przebyłam podczas swojego pierwszego pobytu w Peru. Jak to bywa z takimi „szlakami”, obejmuje on miejsca, gdzie na pewno nie będziemy jedynymi turystami, ale które nie bez powodu cieszą się dużą popularnością:

Czytaj dalej

Nie jedźcie do Ameryki Południowej…*

1. …bo pękną Wam bębenki w uszach.

Bez ustanku będzie otaczać Was chaos, harmider, hałas, a właściwie wszystko to do potęgi entej. Latynosi uwielbiają się drzeć, wzajemnie przekrzykiwać, trąbić na wszystkich dookoła. Słowo „cicho” chyba w ich słowniku nie istnieje (choć dałabym sobie rękę uciąć, że kiedyś takie hiszpańskie słówko poznawałam), a podróżowanie bez słuchawek i własnej muzyki to doświadczenie tylko dla najodważniejszych.

Czytaj dalej