Kostaryka: Wybrzeże Pacyfiku vs wybrzeże karaibskie

Jedną z głównych atrakcji Kostaryki jest tutejsze wybrzeże. Czy to od strony Oceanu Spokojnego, czy od strony Morza Karaibskiego czekają na nas rajskie plaże, egzotyczna roślinność i ukrywające się wśród niej zwierzęta. Co wyróżnia te wybrzeża i które z nich jest bardziej interesujące?

Kostaryka Puerto Viejo — panorama

Wybrzeże Pacyfiku

Ciekawych miejsc na wybrzeżu Oceanu Spokojnego jest co niemiara. Ja miałam okazję odwiedzić okolice Parku Manuel Antonio, Półwysep Nicoya i piękne krajobrazowo okolice miejscowości Uvita. Czasu zabrakło tylko na Półwysep Osa (Park Narodowy Corcovado).

Manuel Antonio

Jednym z najpopularniejszych miejsc na wybrzeżu Pacyfiku, a właściwie to i w całej Kostaryce, jest Park Narodowy Manuel Antonio. Park jest idealnym połączeniem plaż, wzgórz i tropikalnych lasów. Widokowo przypominał mi nieco kolumbijski Park Narodowy Tayrona (choć jest od niego mniejszy i bardziej opanowany przez turystów). Wyznaczone szlaki nie są szczególnie długie, ale wystarczające na małe trekkingi – wspinając się na niektóre ze wzgórz mamy szansę porządnie się zmęczyć. A ze znajdujących się tu punktów widokowych możemy podziwiać lasy, zatoki i plaże. Najładniejszą, ale też niestety najbardziej zatłoczoną z plaż jest otoczona palmami Playa Manuel Antonio. Czy to leżąc na plaży czy spacerując dobrze mieć oczy dookoła głowy, bo park upodobały sobie różne zwierzaki – małpki (tych jest tu istne zatrzęsienie ;)), leniwce, iguany i… jelenie.

Manuel Antonio to też nazwa położonego tuż przy parku miasteczka. Mimo że niczym szczególnym się nie wyróżnia (ot mnóstwo turystycznych knajpek i sklepów z pamiątkami), to oglądany z miejskiej plaży zachód słońca jest naprawdę niezły (niestety w Parku nie mamy takiej możliwości, bo zamykają go już o godz. 16). Dużo lepszym i tańszym miejscem na nocleg jest pobliskie Quepos (skąd co chwilę odjeżdżają autobusy do Manuel Antonio).

Manuel Antonio praktycznie: Zarówno do Manuel Antonio, jak i do Quepos dojedziemy autobusem z San Jose (dworzec o pięknej nazwie Coca Cola ;)). Koszt: ok. 3700-4000 colones (ok. 7$). Czas: ok. 3-4 godzin. Do Quepos możemy też dotrzeć z Paso Canoas (granica z Panamą) autobusem jadącym do Quito. Wejście do parku kosztuje 18 dolarów. W poniedziałki park jest zamknięty.

Półwysep Nicoya

Półwysep Nicoya w północno-zachodniej części Kostaryki to jeden z głównych punktów na kostarykańskim gringo szlaku. Nawet trudność dotarcia w to miejsce nie odstrasza backpackersów i surferów. A może i jest nawet ona dodatkową zachętą, bo widok z promu na zielony półwysep jest imponujący. Przybywający tu jako swoją bazę wybierają zwykle jedno z dwóch miasteczek: Santa Teresa albo Montezuma. Jako że Santa Teresa uważana jest za głośniejszą i bardziej imprezową, ja zdecydowałam się na Montezumę. Miasteczko jest malutkie – raptem kilka uliczek, kilka barów, kawiarni i hosteli, stoiska z ręcznie robioną biżuterią, przy których możemy spotkać sobowtórów Boba Marleya. Dni spędza się tu leniwie na plażach albo kąpiąc się w wodospadach (największy znajduje się pół godziny spacerkiem na południe od miasta). A tutejsze plaże robią wrażenie. Idąc na północ od Montezumy co i rusz trafiamy do coraz bardziej rajsko wyglądających miejsc. Prawie wszystkie plaże są całkowicie puste, piaszczyste i z mnóstwem palm. Przy niektórych znajdziemy ukryte w lesie małe kaskady i naturalne baseny wodne (najładniejsze przy plaży Piedra Colorada). Na beztroski, samotny odpoczynek warto dojść do niezwykle długiej Playa Grande. A jeśli komuś mało trekkingów, warto udać się jeszcze do położonego na samym południu półwyspu Nicoya rezerwatu Reserva Natural Cabo Blanco (z Montezumy odjeżdżają autobusy do Rezerwatu).

Półwysep Nicoya praktycznie: Aby dostać się na półwysep musimy dojechać najpierw do miejscowości Puntarenas (częste połączenia z San Jose i z Quepos), a następnie złapać stamtąd prom do miejscowości Paquera na Półwyspie Nicoya (rozkłady tu), gdzie czekają już na nas autobusy do miejscowości Montezuma (jeśli jedziemy do Santa Teresy czeka nas jeszcze jedna przesiadka w miejscowości Cóbano).

Manuel Antonio

Jednym z najpopularniejszych miejsc na wybrzeżu Pacyfiku, a właściwie to i w całej Kostaryce, jest Park Narodowy Manuel Antonio. Park jest idealnym połączeniem plaż, wzgórz i tropikalnych lasów. Widokowo przypominał mi nieco kolumbijski Park Narodowy Tayrona (choć jest od niego mniejszy i bardziej opanowany przez turystów). Wyznaczone szlaki nie są szczególnie długie, ale wystarczające na małe trekkingi – wspinając się na niektóre ze wzgórz mamy szansę porządnie się zmęczyć. A ze znajdujących się tu punktów widokowych możemy podziwiać lasy, zatoki i plaże. Najładniejszą, ale też niestety najbardziej zatłoczoną z plaż jest otoczona palmami Playa Manuel Antonio. Czy to leżąc na plaży czy spacerując dobrze mieć oczy dookoła głowy, bo park upodobały sobie różne zwierzaki – małpki (tych jest tu istne zatrzęsienie ;)), leniwce, iguany i… jelenie.

Manuel Antonio to też nazwa położonego tuż przy parku miasteczka. Mimo że niczym szczególnym się nie wyróżnia (ot mnóstwo turystycznych knajpek i sklepów z pamiątkami), to oglądany z miejskiej plaży zachód słońca jest naprawdę niezły (niestety w Parku nie mamy takiej możliwości, bo zamykają go już o godz. 16). Dużo lepszym i tańszym miejscem na nocleg jest pobliskie Quepos (skąd co chwilę odjeżdżają autobusy do Manuel Antonio).

Manuel Antonio praktycznie: Zarówno do Manuel Antonio, jak i do Quepos dojedziemy autobusem z San Jose (dworzec o pięknej nazwie Coca Cola ;)). Koszt: ok. 3700-4000 colones (ok. 7$). Czas: ok. 3-4 godzin. Do Quepos możemy też dotrzeć z Paso Canoas (granica z Panamą) autobusem jadącym do San Jose. Wejście do parku kosztuje 18 dolarów. W poniedziałki park jest zamknięty.

Uvita

Małe miasteczko Uvita przyciąga przede wszystkim spektakularnymi plażowymi widokami Parku Narodowego Marino Ballena. Park powstał, by chronić faunę i florę morską – tutejsze wody są jednym z głównych miejsc migracji wielorybów (największe szanse, by je zobaczyć mamy między grudniem a kwietniem). Ja mimo że wielorybów nie widziałam i tak zachwyciłam się tutejszym wybrzeżem – z długimi, piaszczystymi, otoczonymi tropikalnym lasem plażami (rano niezwykle szerokimi, a po południu, po przypływie w dużej części ukrytymi pod wodą) i piaszczystym półwyspem o kształcie ogonu wieloryba (!). Natomiast druga, położona bardziej w głąb lądu część miasteczka Uvita to góry i otoczone zielenią wodospady. Dla każdego coś dobrego – dla mnie Uvita okazała się być jednym z bardziej przyjaznych miejsc Kostaryki, idealnym na dłuższy chillout.

Uvita praktycznie: Do Uvity dojechać możemy autobusem – m.in. z San Jose czy z Quepos. Rozkłady znajdziemy m.in. tu. Do Uvity możemy też dotrzeć z Paso Canoas (granica z Panamą) autobusem jadącym do San Jose.

Wybrzeże Morza Karaibskiego

Od strony Morza Karaibskiego znów czeka na nas wiele atrakcji. Choć z pewnością północna część wybrzeża z Parkiem Narodowym Tortuguero jest zachwycająca, ja skupiłam się na południowym wybrzeżu i okolicach miejscowości Puerto Viejo i Cahuita.

Puerto Viejo

Myślałam, że w Montezumie znalazłam wyluzowaną atmosferą. Okazało się, że to jednak nic w porównaniu z Puerto Viejo. Mimo swojej niewątpliwej popularności, miasteczko to zachowuje przyjemny, hipisowski klimat. Zamiast luksusowych hosteli znajdziemy tu hostele i skromne pensjonaty, do tego małe sklepiki i knajpki z pysznymi owocami morza (tylko ceny przypominają, że jesteśmy w dość turystycznym miejscu…). W tym regionie Kostaryki zamieszkuje największy odsetek ludności z korzeniami afrykańskimi, więc i kuchnia jest nieco bardziej egzotyczna. Na tutejszych plażach opalają się zarówno turyści, jak i miejscowi. A plaż tych jest w okolicy tak dużo, że każdy znajdzie miejsce tylko dla siebie. Naturalne baseny utworzone przez rafy przy wybrzeżu sprzyjają leniwemu odpoczynkowi, a tutejsze zachody słońca mogą śmiało uchodzić za jedne z lepszych w kraju. Natomiast wieczorem czeka na nas dalszy chillout przy rytmach reggae w jednym z barów.

Jeśli jednak chcielibyśmy spędzić czas bardziej aktywnie, możemy udać się na wycieczkę rowerową – w stronę miejscowości Manzanillo. Jadąc malowniczo położoną drogą mijamy ośrodki jogi (nie bez powodu ulokowane są one właśnie w tym regionie) i podziwiamy kolejne plaże. Warto dojechać co najmniej do plaży Punta Uva – prawie całkiem pusta, bardzo długa, otoczona przez gęsty las palm robi niesamowite wrażenie.

Cahuita

Będąc w tym regionie, nie można pominąć Parku Narodowego Cahuita. Podobnie jak Manuel Antonio cudownie łączy krajobraz plaż i tropikalnych lasów. Jak większość atrakcji w tym kraju i ten Park jest bardzo dobrze przygotowany do wizyt turystów. Najpierw idziemy drewnianą platformą wśród drzew. I od razu szok – widzimy tuż obok wielkiego kota (pumę/jaguara?), który wygląda jak podstawiony, by w tym miejscu udowodnić nam, że można tu spotkać dziką zwierzynę. Niestety tak szybko ucieka, że nie ma czasu, by się przyjrzeć. Kolejna część trekkingu jest już wzdłuż morza. Robi się coraz bardziej rajsko. Palmy opadające nad wodą i biały piasek… Trzeba tylko znów uważać na urocze koati i małpki, czatujące na zostawione bez opieki plecaki ;).

Puerto Viejo praktycznie: Do Puerto Viejo i Cahuity najlepiej dojechać bezpośrednim autobusem z San Jose (z dworca MEPE, rozkłady tu; koszt: 5300 colones). Jeśli jedziemy z Panamy, autobus możemy złapać z granicy w Sixaoli. Wstęp do Parku Narodowego Cahuita kosztuje 5 USD.


A jeśli interesują Was też wulkany i lasy Kostaryki zapraszam do lektury wpisu na temat interioru Kostaryki.

Polecam też inne wpisy na temat Kostaryki:

Reklama

4 komentarze do “Kostaryka: Wybrzeże Pacyfiku vs wybrzeże karaibskie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s