Nie od razu Rzym zbudowano. Nie od razu Orlą Perć przejdziemy. Z polskich gór najbardziej upodobałam sobie Tatry, które według mnie bezapelacyjnie wygrywają konkurencję ze wszystkimi innymi, będąc tymi najbardziej majestatycznymi i… najbardziej wymagającymi.
No właśnie… w polskich Tatrach część szlaków jest naprawdę dość trudna i z pewnością nie powinniśmy się tam pchać dopiero co rozpoczynając swoją przygodę z górami. Gdybym na początku wylądowała na Świnicy czy Granatach pewnie by to zbyt przyjemne dla mnie nie było. Dlatego też zaczęłam od prostszych tras.
Poniżej kilka propozycji stosunkowo łatwych (choć niekoniecznie krótkich) szlaków, które początkujący Tatromaniacy z pewnością będą w stanie przejść. Główne założenie: spacery dolinkami mamy już za sobą i któryś z tatrzańskich szczytów planujemy zdobyć.
Na Sarnią Skałę przez Dolinę Białego
Przebieg szlaku: Dolina Białego – Sarnia Skała – Dolina Strążyska
Długość szlaku: 6,8 km
Czas przejścia: 3 godziny
Idealny szlak na pierwsze podrygi w Tatrach. Niezbyt długi i tylko momentami męczący, spokojnie możemy go zaplanować jako wycieczkę na pół dnia. Nie zdobywamy tu szczególnie wysokich szczytów, ale jednocześnie mamy je wręcz na wyciągnięcie ręki. Trasę rozpoczynamy bezpośrednio z Zakopanego, idąc piękną i mniej zatłoczoną od wielu innych tatrzańskich dolin Doliną Białego. Szlak jest tu prawie płaski, możemy więc w spokoju podziwiać mijane po drodze kaskady. Trochę bardziej wymagająco robi się dopiero, gdy dochodzimy do ścieżki nad reglami, gdzie czekają na nas schody, schody… i jeszcze więcej schodów. W końcu dochodzimy do Czerwonej Przełęczy, gdzie wyłaniają się przed nami coraz lepsze widoki na górujący nad nami Giewont. Stąd już ostatnia prosta kamienistą ścieżką i po niesprawiających większych trudności skałkach na Sarnią Skałę, skąd górska panorama jest absolutnie genialna. Widzimy nie tylko majestatyczne góry, ale i Zakopane z drugiej strony. Powrót dla odmiany rekomenduję równie piękną Doliną Strążyską z odpoczynkiem na zielonej Polanie Strążyskiej.
Przez Nosal na Wielki Kopieniec
Przebieg szlaku: Kuznicka Polana – Nosal – Wielki Kopieniec – Toporowa Cyrhla
Długość szlaku: 7 km
Czas przejścia: ok. 3 godzin
Dość krótki, ale bardzo przyjemny i piękny widokowo szlak. Podobnie jak w przypadku Sarniej Skały nie zdobywamy tu szczególnie wysokich szczytów (Wielki Kopieniec ma jedynie 1328 metrów), ale czekają nas panoramiczne widoki na te o wiele wyższe tatrzańskie wierzchołki. Wejście na Nosal z Kuźnickiej Polany mimo że niedługie bywa momentami dość męczące. Już sam Nosal to gwarancja fenomenalnych widoków. Stąd mamy chwilę dość stromego zejścia po kamieniach, by potem iść już po wygodnym i w dużej części stosunkowo płaskim szlaku – przez Olczyską Polanę do Polany Kopieniec (na ostatnim fragmencie przed polaną mamy już trochę pod górę). Najbardziej męczące podejście czeka nas z Polany Kopieniec na sam Wielki Kopieniec. Widoki ze szczytu wynagradzają w 100% ten krótki wcześniejszy trud. Zejście w stronę Hali Kopieniec jest już dość proste i przyjemne. Stąd idziemy już w stronę Toporowej Cyrhli, gdzie kończymy wyprawę (mający siłę i czas mogą pokusić się o pójście z Hali Kopieniec jeszcze w stronę Psiej Trawki, a nawet Gęsiej Szyi).
Na Kasprowy Wierch zielonym szlakiem z Kuźnic
Przebieg szlaku: Kuźnice – Kasprowy Wierch – Hala Gąsienicowa – Kuźnice
Długość szlaku: ok. 14 km
Czas przejścia: ok. 6-6,5 godziny
To już znacznie dłuższy, acz wcale nie trudniejszy szlak. Ja wybierając Kasprowy na pierwszy świadomie zdobyty szczyt w Tatrach większych problemów z przejściem tego szlaku nie miałam, ale zmęczyłam się całkiem porządnie. Zielony szlak z Kuźnic na Kasprowy nawet niewprawionym powinien zając mniej niż trzy godziny (czyli tyle, ile w sezonie czasem niektórzy stoją w kolejce, żeby na Kasprowy wjechać 😉). Szlak jest naprawdę prosty, a momentami wręcz monotonny. Najpierw idziemy wśród lasu Doliną Bystrej. Dopiero ponad granicą lasu robi się nieco ciężej – ścieżka robi się węższa i pnie się coraz bardziej pod górę. Jednocześnie widoki robią się coraz lepsze. Końcówka potrafi dać trochę w kość, tragedii jednak być nie powinno. A gdy dochodzimy na szczyt, robi się naprawdę ciekawie, bo tutejsza moda górska z sandałkami i sukieneczkami panienek, które właśnie co wjechały kolejką na szczyt jest godna uwagi. Zawsze jednak możemy na odpoczynek oddalić się kawałek (np. w stronę Przełęczy Liliowe), by rozkoszować się widokami bez tłumów spacerowiczów. Powrót rekomenduję nieco dłuższym, acz ciekawszym szlakiem w kierunku malowniczej Hali Gąsienicowej, gdzie ci, którzy mają jeszcze siłę mogą udać się nad przepiękny Czarny Staw Gąsienicowy. Z Hali Gąsienicowej schodzimy już do Kuźnic szlakiem żółtym albo niebieskim (ze względów krajobrazowych rekomenduję ten niebieski).
Na Świstową Czubę przez Dolinę Pięciu Stawów
Przebieg szlaku: Palenica Białczańska – Dolina Pięciu Stawów – Świstowa Czuba – Morskie Oko – Palenica
Długość szlaku: ok. 22 km
Czas przejścia: ok. 7,5-8 godzin
Szlak co prawda jak na początek bardzo długi, więc nogi boleć mogą, ale technicznie nie powinien sprawić problemów. A w przypadku, gdy przejście ponad 20 km jeszcze nie jest w granicach naszych możliwości, zawsze możemy spędzić noc w słynnym, choć niebywale w nocy zatłoczonym Schronisku w Pięciu Stawach. Zalety tego szlaku są bezdyskusyjne. Po pierwsze, nie mając jeszcze wprawy w chodzeniu po najwyższych górach, zdobywamy szczyt w Tatrach Wysokich. Szczyt, który wcale trudny do zdobycia nie jest. Po drugie, po drodze mamy możliwość zobaczenia największego wodospadu w kraju – Wielkiej Siklawy. Po trzecie, podziwiamy najpiękniejszą (moim zdaniem) tatrzańską doliną, tj. Dolinę Pięciu Stawów zarówno z dołu, jak i z góry. Po czwarte, dochodzimy do Morskiego Oka i to mniej popularnym szlakiem. Podsumowując: główne tatrzańskie atrakcje podczas jednego dnia.
A jak to wygląda od strony praktycznej? Już szlak do Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki mimo że nietrudny może nieco zmęczyć niewprawionych w bojach. Stąd już jednak na Świstową Czubę daleko nie mamy i po ok. półgodzinnej wędrówce dość prostym szlakiem zdobywamy szczyt, skąd roztaczają się owe świetne widoki na Dolinę Pięciu Stawów, jak i na inne, znacznie wyższe wierzchołki Tatrów Wysokich. Należy się jednak nastawić na to, że schodzenie stąd do Morskiego Oka szybkie nie będzie. Ta część szlaku jest bardzo malownicza, ale nie w każdym miejscu pokryta kamieniami ścieżka będzie wygodna. A i mimo że przy ładnej pogodzie jest tu stosunkowo łatwo, to po deszczu może się zrobić dość ślisko. Minusem jest też to, że z Morskiego Oka do Palenicy wracamy słynną, niezwykle zatłoczoną, asfaltową drogą.
Na Ornak z Doliny Kościeliskiej
Przebieg szlaku: Kiry – Dolina Kościeliska – Ornak – Siwa Przełęcz – Siwa Polana
Długość szlaku: ok. 20,5 km
Czas przejścia: ok. 7 godzin
Szlak niby nietrudny, ale stosunkowo długi i jednocześnie dający możliwość oswojenia się z głazami i skałami. Zaproponowana propozycja szlaku daje jednocześnie możliwość przejścia dwóch pięknych dolin – Kościeliskiej i Chochołowskiej. Z Hali Ornak na końcu wspomnianej Doliny Kościeliskiej idziemy dość łatwym, acz wyraźnie pnącym się w górę szlakiem do Iwaniackiej Przełęczy. Od tego momentu robi się bardziej wymagająco. Idziemy po dość męczących schodkach w stronę Ornaku. W końcu zaczynają wyłaniać się widoki na otaczające nas góry. Idąc grzbietem Ornaku widzimy na wprost Starorobociański Wierch i piękny wierzchołek Bystrej. Do przejścia mamy jeden trudniejszy, ale ciekawy fragment z głazami i kamieniami. Potem znów jest prosto i przyjemnie. Z Siwej Przełęczy schodzimy Starorobociańską Doliną do Doliny Chochołowskiej.
Przez Czerwone Wierchy
Przebieg szlaku: Kuźnice – Czerwone Wierchy (Kondracka Kopa – Małołączniak – Krzesanica – Ciemniak – Kiry (Dolina Kościeliska)
Długość szlaku: ok. 15 km
Czas przejścia: ok. 7,5-8 godzin
O tym szlaku mało kto nie słyszał. Szczególnie na jesieni ze względu na pięknie ubarwione Czerwone Wierchy mnóstwo osób rekomenduje tę wyprawę. Ja jednak uważam, że Czerwone Wierchy swój urok mają też w innych porach roku – zwłaszcza, że tłumy tu znacznie mniejsze niż na wspomnianym wcześniej Kasprowym. A osobom rozpoczynającym swoją przygodę z Tatrami oferują jedną z nielicznych dostępnych dla nich możliwości niezwykle widowiskowego przejścia granią. Rekomenduję rozpoczęcie szlaku z Hali Kondratowej, skąd wchodzimy na Kondracką Kopę. Tu trochę się może i zmęczymy, ale potem już będzie coraz lepiej. Przez kolejne kilometry idziemy granią, z niedużymi podejściami na kolejne wierzchołki Czerwonych Wierchów. A przez cały czas towarzyszą nam bajeczne widoki na dość łagodnie wyglądające tu góry, które zależnie od pory roku mienią się różnymi odcieniami czerwieni lub zieleni. Musimy jednak wiedzieć, że łagodność bywa złudna i zwłaszcza na ostatnim fragmencie, w okolicach Krzesanicy powinniśmy uważać na przepaści. Z Ciemniaka schodzimy już dość długim i nieszczególnie interesującym, ale łatwym czerwonym szlakiem w stronę Doliny Kościeliskiej.
Na Wołowiec przez Grzesia i Rakoń
Przebieg szlaku: Siwa Polana – Dolina Chochołowska – Grześ – Rakoń – Wołowiec – Dolina Chochołowska
Długość szlaku: ok. 24 km
Czas przejścia: ok. 9 godzin
Szlak długi, ale istnieją możliwości skrócenia go nieco, np. podjeżdżając kolejką przez część szlaku w Dolinie Chochołowskiej czy, gdy sił zabraknie, traktując Grześ i Rakoń jako cele same w sobie i rezygnując z Wołowca. Mimo kilometrów, praktycznie na całej długości szlak jest bardzo łagodny i przyjemny.
Wyprawę zaczynamy na Siwej Polanie, skąd czeka nas stosunkowo długi spacer w kierunku Polany Chochołowskiej. Najpierw najbardziej nużąca, choć widokowo wcale nie najgorsza, część po asfalcie. Kolejne kilometry już przyjemniejsze, aż dochodzimy do rozległej Polany Chochołowskiej, gdzie możemy odpocząć chwilę w schronisku przed główną częścią wyprawy. Stąd czeka nas dość łatwe podejście na Grzesia, które powinno nam zająć trochę ponad godzinę. Z Grzesia roztacza się już piękna panorama na część słowacką i polską Tatr Zachodnich z naszymi kolejnymi celami – Rakoniem i Wołowcem. Szlak granią z Grzesia na Rakoń jest nie tylko łagodny i mało męczący, ale przede wszystkim niezwykle widowiskowy. A z Rakonia panorama jest jeszcze lepsza. Stąd schodzimy nieco w dół do Przełęczy Zawracie, by za chwilę zacząć najbardziej męczące, ale technicznie znów niezbyt trudne podejście na Wołowiec. Tu widoki, zwłaszcza na znacznie ostrzejsze granie słowackich Tatr Zachodnich, są absolutnie genialne. Z Wołowca z powrotem do Polany Chochołowskiej najszybciej zejdziemy zielonym szlakiem przez Wyżnią Dolinę Chochołowską.
[…] nagle odkryć nasze polskie Tatry. Postanowiłam jednak działać na spokojnie – zaczynając od łatwiejszych szlaków i prostszych, jednodniowych wycieczek. Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet do takich należy […]
PolubieniePolubienie
Czy przy dojściu do Chochołowskiej nie jest błąd z nazwą Polany, z której startujemy?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chyba nie.. to jest Siwa Polana, z tego co mi wiadomo 🙂
PolubieniePolubienie