Portoryko odwiedziłam niecałe pięć miesięcy po tym, jak największy od lat huragan Maria prawie całkowicie zdewastował wyspę. Jak wygląda aktualna sytuacja w Portoryko?
Planując podróż zdawałam sobie sprawę, że w Portoryko wciąż może nie być zbyt kolorowo. W rzeczywistości skutki huraganu są wciąż widoczne, ale tylko w niewielkim stopniu mogą one utrudniać podróżowanie po kraju.
To, co rzuca mi się na początku w oczy, i to już w San Juan, to mocno powykrzywiana większość znaków drogowych i drogowskazów, jak i spora część słupów linii wysokiego napięcia. Do tego w wielu dzielnicach nie działają latarnie i część sygnalizacji świetlnych. Momentami mam wrażenie, że jestem w dużo biedniejszym kraju niż ma to miejsce w rzeczywistości. W niektórych regionach linie wysokiego napięcia są wciąż zerwane, a uliczne latarnie i drzewa poprzewracane. Skutki są widoczne też na morzu, w portach i marinach. Zniszczone łódek i żaglówki dryfują przy wybrzeżu, zerwane są niektóre pomosty.
Najbardziej przeraża jednak widok całkowicie zniszczonych domów, które mijam gdzieniegdzie – a szczególnie w mniejszych miejscowościach. Dużo częstszy jest widok domów, które może i nie są doszczętnie zdewastowane, ale straciły dachy i teraz przykryte są tylko prowizorycznymi płachtami.
Najwięcej zniszczeń zauważam na niedużej, należącej do Portoryko wyspie Vieques, gdzie, jak donoszą mi mieszkańcy, huragan był najsilniejszy. Tu wciąż prąd działa jak chce – to zjawia się, to znów go nie ma. Turystów jest podobno znacząco mniej niż w poprzednich latach, sporo knajp i sklepów jest zamkniętych. Jedną z głównych atrakcji wyspy jest pływanie w „świecącej” zatoce. Wcześniej wycieczki do niej organizowało 13 firm. Teraz tylko dwie, bo nie ma popytu. Po wyspie najłatwiej przemieszczać się samochodem, ale i nim nie wszędzie się dostaniemy. Część dróg do bardziej oddalonych plaż jest zamknięta, wciąż leżą na nich przewrócone drzewa.
I poza Vieques, na głównej wyspie przypadki nieprzejezdnych dróg się zdarzają. Także w odwiedzonych przeze mnie miejscowościach turystycznych na południu Portoryko część lokali i hoteli pozostaje zamknięta. Poruszanie się po wyspie utrudnia też brak transportu publicznego. Już przed huraganem było z tym średnio, a teraz do zdecydowanej większości miejsc absolutnie żadne busy nie dojeżdżają.
Część osób zwraca mi też na uwagę na to, że tak naprawdę nie jestem w stanie zauważyć wszystkich skutków huraganu. Widzę jedynie część. Pozostała część jest widoczna tylko dla mieszkańców. Bo tylko oni wiedzą, że palmy, pod którymi się opalam były kiedyś dużo bardziej okazałe, czy że zielone tereny, które podziwiam były wcześniej imponującym lasem. Dopiero zdjęcia, które mi pokazują sprzed huraganu dają właściwy pogląd na sytuację.
A jak wygląda pohuraganowe życie mieszkańców? Temat huraganu pojawia się w większości rozmów, w których uczestniczę. Życie dzieli się tu na te „antes del hurracán” (przed huraganem) i „después del hurracán” (po huraganie). Przez huragan część osób musiała zamknąć swoje biznesy. Inni ponieśli ogromne straty. Jeszcze inni wciąż nie mają prądu (podobno jest to aż 30% gospodarstw). Gdy opowiadają mi o tym, co działo się w trakcie huraganu widać w nich i ogromne przejęcie, i złość. Wygląda to tak, jakby sami wciąż nie mogli uwierzyć w to, co się wydarzyło. A złość widoczna jest w szczególności, gdy mowa o ubezpieczeniach i podejściu USA. Większości osób nie zwrócono jeszcze nic z ubezpieczenia. Spore jest też rozgoryczenie na to, że poszczególne stany USA przy o wiele mniejszych katastrofach naturalnych dostają dużo większą pomoc (Portoryko jest terytorium zależnym USA).
Czy wszystko to oznacza, że sytuacja w Portoryko jest tak słaba, że wciąż nie powinniśmy tam jeździć? Wprost przeciwnie! Skutki huraganu owszem utrudniły mi trochę przemieszczanie się po wyspie, ale bez przesady. Z pewnością było warto odwiedzić tę wyspę. Plaże Portoryko są wciąż tak samo rajskie jak wcześniej (a może nawet bardziej rajskie, bo puste), kolonialna zabudowa jest wciąż tak samo urocza, czy górskie widoki tak samo piękne. Turystyka na wyspie dopiero się odbudowuje po katastrofie. I dlatego tym bardziej przyda im się każdy dodatkowy turysta. Jeśli myślicie o Karaibach, rozważcie Portoryko.
Fajnie że napisałaś o tym jak wygląda sytuacja zwłaszcza że za dużo się o tym już nie mówi. Zastanawia mnoe tylko co skłoniło Ciebie do wyjazdu tam? Dlaczego nie wybrałaś wyspy która nie została zniszczona?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam plan odwiedzić wszystkie kraje latynoskie, więc siłą rzeczy Portoryko też (inne wyspy również będą). Portoryko zawsze mnie interesowało jako miejsce, gdzie kultura latynoska jest bardzo widoczna. A poza tym lubię jeździć w takie nieoczywiste miejsca…
PolubieniePolubienie
Ok ma to sens 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Taki widok aż łapie za serce! Niestety Matka Natura nieraz potrafi odpłacić się swoim dzieciom. Tak naprawdę to ma za co się opłacać, bo zanieczyszczenie środowiska tylko się powiększa.
PolubieniePolubienie
Strasznie to wygląda, ciekawe ile czasu zajmie im uporanie się z tym problemem. Niestety potrzebne są ogromne pieniądze żeby odbudować to, co zniszczył huragan. Świetne zdjęcia.
PolubieniePolubienie
Niestety… jeszcze nie jest kolorowo. Dzięki.
PolubieniePolubienie