Północ i centrum Chile: co zwiedzać?

Chile to nie tylko Patagonia i Wyspa Wielkanocna. Północ Chile do zaoferowania ma też całkiem sporo atrakcji i powalających widokowo miejsc. Pustynia, gwiazdy, winnice, plaże, kolorowe miasteczka… Co zwiedzać w północnej i centralnej części tego kraju?

Valparaiso Chile (5 of 23)

Atacama i jej okolice

Pustynia Atacama to jedno z najpiękniejszych miejsc nie tylko Chile, ale całej Ameryki Południowej. Surowy pustynny krajobraz jednego z najsuchszych obszarów świata skrywa w sobie magię. Wymyślnych kształtów formacje skalne, mieniące się różnymi kolorami wzgórza i ta przestrzeń… Najlepszą bazą wypadową do poznawania najciekawszych miejsc jest turystyczne miasteczko San Pedro de Atacama. To w jego okolicy znajdują się słynne doliny Valle de la Luna (Dolina Księżycowa) i Valle de Marte (Doliny Marsjańska, czasem błędnie nazywana Valle de la Muerte, czyli Doliną Śmierci). Tutejszy księżycowy krajobraz ze wzgórzami, skałami i wydmami zachwyca, a kolorowe zachody słońca zaliczyć można do najlepszych na kontynencie. Doliny możemy eksplorować po części autem albo rowerem. Poza nimi w okolicy znajdziemy mnóstwo widowiskowych lagun i gorących źródeł, a to wszystko w otoczeniu górujących nad okolicą wulkanów. I to jeszcze nie koniec atrakcji… Stosunkowo niedaleko znajdują się gejzery Tatio, czyli jedno z największych nagromadzeń gejzerów na ziemi. A do tego to tutejsze niebo… niebo z miliardem gwiazd.

Wszystko to brzmi (i wygląda) jak z bajki, ale… No właśnie, musi być jakieś ale… Atacama to jeden z najdroższych regionów i tak drogiego Chile. A żeby do wielu miejsc się dostać musimy mieć albo samochód terenowy, albo wykupić drogą wycieczkę. No chyba, że macie takie szczęście jak ja i Wasz host z Couchsurfingu Was do tych miejsc zawiezie ;)…

Atacama (6 of 15)Atacama (15 of 15)Atacama gejzery Tatio (9 of 11)

Antofagasta

Z jednej strony pustynia, z drugiej morze. Antofagasta to kontrasty. Bogate dzielnice pełne wysokich apartamentowców i zadbanych parków i znacznie biedniejsze osiedla, do których lepiej nie zaglądać. Największe miasto północnej części Chile i najbogatsze miasto kraju żyje z górnictwa. Przez wiele osób uważane jest za nieciekawe miasto górnicze. A mi tymczasem wydało się naprawdę ciekawym i przyjemnym miejscem na chwilę odpoczynku w podróży. Tutejsza położona w zatoce plaża jest jedną z lepszych w Chile do morskich kąpieli (woda nie jest tu aż tak lodowata jak w innych miejscach, a klimat przez większość roku idealny), a deptak z parkami w pobliżu świetnie nadaje się na niespieszne spacery i podziwianie widowiskowych zachodów słońca. Okolica jest dosyć rozrywkowa z wieloma nowoczesnymi barami. A jeśli chcemy czegoś bardziej tradycyjnego mamy kolonialne centrum z eleganckim głównym placem (Plaza Colón), deptakami i pełnym życia targiem. Do tego ładne widoki na port, a dla miłośników historii ruiny zakładu wytapiającego srebro Huanchaca. Antofagasta może nie jest najbardziej oczywistym i najładniejszym miastem w Chile, ale jak dla mnie… ma to coś ;).

Park Pan de Azucar

Park Narodowy Pan de Azucar to przede wszystkim przepiękne i widowiskowo położone plaże w pustynnym otoczeniu. Ciągnące się przez długie kilometry, najpiękniejsze chilijskie plaże zachęcają do kąpieli, choć temperatura wody i fale trochę studzą zapał. W położonej tu malutkiej osadzie La Caleta mieszkają żyjący z tego, co daje ocean rybacy. Miłośnicy przyrody mogą oglądać żyjącą na położonej obok wyspie kolonię pingwinów (ale tylko z łódki, bo na wyspę nie można wejść). Ja wybieram jednak podziwianie okolic z punktu widokowego na otaczającym jedną z głównych plaż wzgórzu. Dojście tu całkiem porządny trekking przez pustynne, pełne kaktusów otoczenie, ale widoki z góry wynagradzają trud wędrówki. Podobnie jak kontakt z mijanymi po drodze uroczymi guanaco (kuzynkami lam). A wiecie co było dla mnie najlepsze w Parku Pan de Azucar? Samotność. Na plażach i na szlaku pustki, widoki tylko dla mnie. Choć pewnie w weekend w szczycie sezonu mogło być trochę inaczej.

Chile Parque Pan de Azucar (4 of 7)

Chile Parque Pan de Azucar (1 of 7)

Bazą wypadową do Parku jest malowniczo położone miasteczko Chañaral, skąd do Parku najlepiej dotrzeć stopem (nie ma niestety żadnych busów, więc poza stopem zostają tylko taksówki albo zorganizowane wycieczki). Chañaral z resztą też może pochwalić się piękną plażą, ale niestety taką, na której kąpać się nie można, bo woda została całkiem zanieczyszczona przez pobliskie kopalnie. Polecam przejść się z miasta też trochę dalej na południe, gdzie przy brzegu możemy spotkać rodzinkę lwów morskich.

Bahia Inglesa

Chile nie słynie z idealnych do kąpieli plaż z turkusową wodą. Mimo że ładnych, malowniczo położonych i niezbyt popularnych plaż jest dość dużo (patrz wyżej: Pan de Azurar), ale duże fale w połączeniu z zimną wodą często odstraszają od kąpieli. Jednym z plażowych wyjątków jest Bahia Inglesa – nieduży kurort, 1,5 godziny na południe od Pan de Azucar. Małe zatoczki z drobnym piaskiem i turkusową wodą (być może najbardziej turkusową w tym kraju ;)) stanowią dobre otoczenie do zrobienia sobie przerwy w zwiedzaniu i chwili relaksu. Szczególnie, że możemy tu spróbować najlepszych w kraju owoców morza (a ceny wcale nie są tu wygórowane). W okolicy Bahia Inglesa sporo jest też plaż dla miłośników surfingu, a także kolejnych plażowych rajów (ok. 50 km na południe znajduje się kolejna z najpiękniejszych plaż w Chile – Playa La Virgen).

Pustynia kwiatów

Jadąc dalej na południe mamy dookoła siebie tylko pustynię. Tylko i aż. Bo tutejsza pustynia jest naprawdę fascynująca. Przez większość czasu otacza nas surowy, skalisty krajobraz. Ale… są takie momenty, kiedy pustynia pokrywa się milionem kwiatów… Zjawisko kwitnięcia pustyni zaobserwować można dość rzadko i ciężko dokładnie przewidzieć kiedy. Związane jest to z bardzo rzadkimi tu opadami, na które największe szanse mamy tutejszej wiosny (ok. września). Ostatnie wielkie kwitnięcie miało miejsce w sierpniu/wrześniu 2017. Kiedy kolejne? Niewiadomo. Ja tego fenomenu niestety osobiście nie widziałam, ale oglądając zdjęcia z tamtego okresu zaczynam rozumieć tych, którzy zjawiska tego długo wyczekują, by właśnie wtedy w ten region pojechać.

A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Atacamie polecam odwiedziny w Muzeum Atacamy w przyjemnym miasteczku Copiapó (ok. godziny od Bahia Inglesa).

La Serena i Coquimbo

Po kolejnych 6-7 godzin jazdy dalej na południe docieramy do jednego z większych miast w tej okolicy, czyli La Serena. La Serena może pochwalić się długą (choć moim zdaniem wcale nie najpiękniejszą) plażą, otoczoną przez apartamentowce i nowoczesne hotele. To jeden z popularniejszych wśród Chilijczyków kurortów wypoczynkowych. Problem jest jednak taki, że sezon jest tu naprawdę krótki. Na dobrą pogodą możemy liczyć właściwie tylko w styczniu i w lutym. Tutejszy specyficzny mikroklimat sprawa, że zwykle jest pochmurno, a woda bardzo zimna jest właściwie zawsze. Ja byłam tu w marcu i było mało przyjemnie pogodowo. La Serenę warto odwiedzić jednak dla tutejszego kolonialnego centrum z jego uroczymi uliczkami, deptakami, placykami i targami. Mi przyjemnie spędzało się czas tu również wieczorem, kiedy grupka moich tutejszych znajomych na jednym z placów wykonywała Cuecę, czyli narodowy taniec Chile, dbając o popularyzację miejscowej kultury.

Klimatycznym miastem jest też pobliskie Coquimbo z ciekawą częścią portową i wzgórzem z widokami na całą okolicę.

Valle del Elqui

Szukacie magii? Duże szanse, by ją odnaleźć macie w tajemniczej dolinie Valle del Elqui. Jedynie godzinę drogi w głąb lądu od La Sereny krajobraz zmienia się diametralnie. Pojawiają się skaliste wzgórza i zielone doliny, wychodzi słońce… To jedno z najbardziej słonecznych miejsc w kraju, a także jedno z najlepszych miejsc na świecie do oglądania nieba. Ulokowanych jest tu całe mnóstwo obserwatoriów astronomicznych, z których część otwarta jest dla zwiedzających je turystów. Muszę przyznać, że ja nigdzie indziej tylu gwiazd co tu nie widziałam. Valle del Elqui to jednak znacznie więcej niż niebo. To również wiele uroczych, kolorowych miasteczek i wioseczek, z których najładniejsze to Vicuña i Pisco del Elqui. W tej okolicy ulokowanych jest również wiele winnic i wytwórni pisco (narodowy wysokoprocentowy trunek, wytwarzany z winogron). Polecam odwiedzić fabrykę Los Nichos, gdzie za 1000 CLP (ok. 5-6 zł) możemy dowiedzieć się naprawdę sporo o produkcji pisco. Najlepsze w Valle del Elqui to jednak spokój, który najłatwiej odnaleźć spędzając kilka dni w namiocie nad tutejszą rzeką i wpatrując się nocą w miliardy gwiazd…

Valparaiso i Viña del Mar

Myślałam, że widziałam już wcześniej najbardziej kolorowe miasta świata. Teraz wiem, że się myliłam. Bo prawdziwego kolorowego zawrotu głowy doznałam dopiero w Valparaiso. Pierwotnie mało ciekawe miasto portowe teraz przyciąga tłumy kolorową zabudową na tutejszych wzgórzach i sztuką uliczną. Najbardziej popularne wzgórza to Cerro Alegre i Cerro Concepción, zachwycające kolorową zabudową, wszechobecnym graffiti i widokami na port. Na mnie chyba jednak jeszcze większe wrażenie zrobiło wzgórze Bellavista z tutejszym muzeum na wolnym powietrzu z olbrzymim nagromadzeniem fascynujących murali. Kolorowych wzgórz w okolicy jest znacznie więcej, choć niestety nie wszystkie z nich są bezpiecznym miejscem do turystycznych spacerów (w razie wątpliwości polecam pytać się miejscowych ;)). Bo wzgórza Valparaiso najlepiej poznawać pieszo: niespiesznie, eksplorując kolorowe uliczki i szukając najciekawszych z murali (ewentualnie wspomagając się gdzieniegdzie windami wywożącymi nas na niektóre ze wzgórz). Dobrym wstępem do poznawania miasta są też tutejsze Tours4Tips.

A gdy zmęczy nas chaos Valpo (jak zwane jest w skrócie Valparaiso) idealną przeciwwagę znajdziemy w położonej tuż obok Viña del Mar. Viña to elegancki i zadbany kurort z długą plażą i przyjemną promenadą, idealną do obserwacji pięknych zachodów słońca.

Santiago i okolice

Lubię latynoskie metropolie, bo są esencją latynoskości. A chilijskie Santiago stanowi właśnie taki typowy latynoski miszmasz. Dobre dzielnice z wysokimi apartamentowcami i rezydencjami, gorsze dzielnice z budynkami, które wyglądają jakby się miały za chwilę rozwalić. Chaotyczne centrum z eleganckim głównym placem, piękną kolonialną zabudową, ale też zatłoczonymi deptakami i ulicznymi sprzedawcami. Z jednej strony rzeki turystyczny mercado z droższymi knajpkami, a z drugiej localsowe targi, gdzie kupić możemy absolutnie wszystko. Do tego zielone parki (szczególnie polecam zadbany Parque Bicentenario) i bogate życie nocne z cyklu „dla każdego coś dobrego”. I jeszcze… słońce, świetny klimat i super położenie w otoczeniu wzgórz i gór (koniecznie wejdźcie na wzgórze Santa Lucia i imponujące wzgórze San Cristobal). Santiago trafiło dość wysoko na listę moich ulubionych latynoskich stolic. A jeśli miałabym wybrać jedno z latynoskich miejsc, w którym mogłabym żyć być może byłoby nawet numerem 1 ;).

Będąc w Santiago warto zwiedzić również jego okolicę. Sporo tu uroczych miasteczek i winnic. Ja polecam okolice rzeki Maipo. A jeśli będziecie mieć samochód warto rozważyć udanie się do przepięknego, położonego wśród ośnieżonych szczytów zbiornika Embalse el Yeso.


Jeśli wybieracie się do Chile, przeczytajcie też:

Więcej wpisów o Chile wkrótce.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s