Ekwador ma do zaoferowania niesamowicie szeroką gamę rozrywek. A jeśli kogoś interesuje aktywne spędzanie czasu, ze swoimi aż dwoma kandydatami na tutejszą stolicę sportów ekstremalnych jest wprost idealnym miejscem.
Większość turystów chcących wypróbować szalonych rozrywek udaje się do niezwykle popularnej i centralnie położonej miejscowości Baños de Agua Santa, w skrócie zwanej po prostu Baños. Druga propozycja – nieco mniejsze miasteczko Mindo także oferuje sporo możliwości spędzania wolnego czasu, nie jest jednak aż tak zdominowane przez międzynarodowy tłum.
Miasta, ich położenie i dojazd
Baños: Położone jest ok. 3 godzin na południe od Quito (autobusy odjeżdżają z południowego dworca Quitumbe). Dzięki popularności Baños bezpośrednie autobusy możemy złapać z wielu miast (Guayaquil, Riobamba, Tena itp.). Miasteczko jest bardzo malowniczo położone, w pobliżu aktywnego wulkanu Tungurahua, na granicy regionu górskiego (sierra) i dżungli (selva), na wysokości ok. 1800 metrów. W tutejsze lato (od grudnia do lutego) panuje tu bardzo ciepły, prawie tropikalny klimat. Poza tym okresem może być jednak chłodnawo i sporo padać.
W Baños jest bardzo dużo knajp, barów, kawiarni, zarówno tych dla turystów, jak i dla miejscowych. Tani i smaczny obiad (ok. 2-2,5 dolary) najlepiej zjeść na położonym w centrum targu (mercado), gdzie sprzedają też przepyszne soki owocowe (za dolara :)). Ceny w hostelach zaczynają się od ok. 6-7 dolarów za łóżko w dormitorium.

Mindo: Położone ok. 2 godzin na północny wschód od Quito (autobusy z północnego terminalu La Ofelia). Dojazd z innych miast jest dość problematyczny. Mindo otoczone przez mgliste lasy deszczowe i położone nieco niżej niż Baños (na wysokości ok. 1200 metrów) ma bardziej tropikalny klimat, z wyższą temperaturą, ale też z dość sporymi opadami.

W Mindo nie ma aż tak wielu knajp jak w Baños, ale bez problemu znajdziemy zestaw obiadowy za ok. 2,5-3 dolary. Sporo jest również miejsc noclegowych. Osobiście polecam Casa de Cecilia, gdzie za własny tzw. „otwarty pokój” (czyli balkon z łóżkiem i z widokiem na rzekę i piękny ogród, w którym latały kolibry :)) płaciłam 8 dolarów.
Wodospady, czyli rutas de las cascadas
Oba miasta słyną z położonych w okolicy wodospadów, które ogląda się przemierzając tzw. rutas de las cascadas, czyli trasy wodospadów.

Baños: Trzeba przyznać, że trasa w Baños jest znacznie dłuższa i ciekawsza niż ta w Mindo. Dodatkowo, jako że wodospady położone są wzdłuż drogi do Puyo, można przejechać całość na rowerze (wypożyczenie kosztuje ok. 5-7 dolarów za dzień), podziwiając co chwilę kolejne kaskady. Na szczęście prawie cały czas jedzie się w dół, więc wyprawa nie jest jakoś szczególnie męcząca. Większość osób kończy wycieczkę 17 km od miasta, gdzie znajduje się najwyższy z wodospadów – Pailón del Diablo (hiszp. Kocioł Diabła). Wodospad można zobaczyć z bliska i to z dwóch stron (za oba punkty widokowe trzeba jednak oddzielnie zapłacić i do obydwu z nich trzeba kawałek podejść).

Diabli Kocioł jest faktycznie niezwykle imponujący, moim zdaniem jednak położony trzy kilometry dalej wodospad w Machay jest znacznie lepszy. Nie dość, że mało kto tu dociera, to przy wodospadzie można się kąpać, podziwiając jednocześnie tutejsze już zdecydowanie bardziej tropikalne i „dżunglowe” otoczenie.
Wrócić do Baños najłatwiej jedną z ciężarówek, zabierających turystów wraz z ich rowerami (wracanie z powrotem pod górę na rowerze byłoby dość trudne).

Mindo: Tutejszy szlak wodospadów rozpoczyna się kilka kilometrów za miastem. Możemy tu dotrzeć taksówką (8 dolarów, więc warto poszukać osób do podzielenia kosztów) albo pieszo (ok. 1,5-godzinny spacer pod górę). Po przedostaniu się na drugą stronę kanionu wagonikiem na linie rozpoczynamy ok. 2-godzinny spacer przez las, oglądając kilka wodospadów po drodze. Tutejsze wodospady są znacznie mniejsze niż te w Baños, ale w wielu z nich można się kąpać.
NAJ atrakcji
Baños: Do Baños większość osób przyjeżdża specjalnie po to, żeby zobaczyć znajdujący się w pobliżu słynny Casa del Arbol (Domek na drzewie) i znajdującą się przy nim „huśtawkę na końcu świata”. Umożliwia ona bujanie się „prawie” nad przepaścią, oglądając malownicze okolice z otaczającymi wzgórzami i wulkanami (te ostatnie zwykle jednak całe w chmurach ;))).

Mimo że to przy owym Casa del Arbol robi się te najbardziej kultowe zdjęcia, to nie ta huśtawka jest tą najbardziej ekstremalną i najlepszą w okolicy. Tuż obok powstało bowiem kilka innych konkurencyjnych, w tym olbrzymia huśtawa zwana Vuelo del Condor (Lot Kondora), która jest o wiele lepsza od pierwowzoru.

Mindo: Główną atrakcją Mindo jest otaczający je las mglisty. Najlepiej podziwiać go udając się nieco powyżej miasta, do skrzyżowania z główną drogą do Quito. Tu znajduje się m.in. ciekawy rezerwat Mindo Lindo (wstęp: 5 dolarów), oferujący poza kilkoma szlakami spacerowymi, możliwość podziwiania fruwających tu kolibrów.
Sporty ekstremalne
Baños:
-
Przed skokiem 😉 Puenting, czyli skok z położonego tuż przy mieście 60-metrowego mostu. W odróżnieniu od bungee linę mamy przywiązaną w pasie, a nie za kostki. Poza tym, lina ta nie jest elastyczna i po skoku nie „dynda” się w górę i w dół, a buja się jak na wahadle. Koszt: 20 USD
- Canyoning, czyli schodzenie na linie w dół wodospadów. Koszt: 20 USD
- Rafting, czyli ekstremalne spływy rzeczne na pontonach. Koszt: 25-30 USD
- Tyrolki, kajaki, wspinaczki i o wiele więcej 😉
Mindo:
Tyrolki (canopy), czyli zjazdy na linach. Koło Mindo znajdują się aż dwa parki linowe. Każdy z nich ma aż 10 sporej długości lin i oferuje widowiskowe zjazdy nad porośniętymi lasami wzgórzami. Tutejsze tyrolki są znacznie dłuższe i podobno lepsze niż te w Baños. Koszt: 20 USD
- Tubing, czyli spływ rzeczny na wielkiej dętce ;). Koszt: 6 USD
- Canyoning (choć ten tutejszy podobno gorszy niż w Baños)
Inne atrakcje
Baños:
Baseny termalne – jak sama nazwa wskazuje (Baños = Łaźnie), miasto słynie z wielu kompleksów wód termalnych. Niestety większość z nich jest zwykle bardzo zatłoczona i nie sprawiają wrażenia aż tak „naturalnych”.
- Szlaki trekkingowe – w górach otaczających Baños znajdziemy całkiem sporo tras pieszych, oferujących piękne widoki na miasto i jego okolice. Chyba najlepsza trasa prowadzi do schroniska u stóp wulkanu Tungarahua.
Mindo:
Mariposarium (czyli „motylarium”) – mnóstwo kolorowych motyli i możliwość poznania trochę lepiej „motylego życia” 😉
- Muzeum czekolady – oferuje godzinne oprowadzanie z podobno całkiem ciekawym opowiadaniem o historii ekwadorskiego kakao oraz z degustacją, jednak ze względu na cenę (10 dolarów) zrezygnowałam z tej atrakcji
- Oglądanie ptaków – miłośnicy ptactwa mogą wykupić specjalne ornitologiczne wycieczki po okolicznych lasach
Gdzie lepiej?
Zarówno Baños, jak i Mindo są ciekawymi miejscami na spędzenie kilku dni, wypełnionych wieloma atrakcjami (których liczba pewnie będzie ograniczona jedynie naszym budżetem), bądź, jak kto woli, beztroskim odpoczynkiem i podziwianiem tutejszej przyrody. Jeśli nie mamy za dużo czasu i bardziej zależy nam na tym pierwszym, czyli mnogości ekstremalnych atrakcji lepiej wybrać się do Baños. Baños jest poza tym bardziej rozrywkowe, więc i wieczorami nie będziemy się tu nudzić. Mindo natomiast jest mniejsze i bardziej urokliwe, idealne na chwilę chilloutu w tropikalnym klimacie. Jeśli jednak nie musimy wybierać, warto udać się do obu miejscowości, bo każda z nich ma sporo do zaoferowania :).
zawsze ta huśtawka mnie intrygowała;)
PolubieniePolubienie
[…] podróży przez Ekwador. Widziałam już w tym kraju tak dużo tak pięknych miejsc (góry, laguny, wodospady, dżunglę i oczywiście Galapagos), że Cuenca naprawdę nie miała już mi zbyt wiele do […]
PolubieniePolubienie