Beskid Niski. Gdzie diabeł mówi Dobranoc

Są miejsca w Polsce znacznie dziksze niż Bieszczady. Góry, gdzie na szlakach mamy spore szanse nie spotkać nikogo. Wioski, gdzie miejscowi będą do nas zagadywać, dziwiąc się, skąd się tu wzięliśmy.

hdr

W okolice Beskidu Niskiego trafiłam w pewien wrześniowy weekend, i to dość przypadkowo. Oczywiście miałam plan kiedyś, tu przyjechać, jako że robiąc Koronę Gór Polski, chcę zdobyć najwyższe szczyty wszystkich pasm w Polsce. Miało to być za rok, może dwa… Tak się jednak zdarzyło, że zastanawiając się, gdzie by się udać w któryś weekend, trafiłam na pewnej grupie podróżniczej na post informujący o wolnym miejscu w samochodzie na przejazd w Beskid Niski. Długo się nie namyślając, stwierdziłam: „Jadę!”.

Już sama droga jest dość ciekawa. Przejeżdżamy przez położone wśród zielonych pagórków wsie, w których stoją drewniane cerkwie, potem jedziemy brzegiem urokliwie położonego Jeziora Klimkowskiego. Moim głównym celem była jednak Lackowa – najwyższy szczyt polskiej części Beskidu Niskiego, położony na granicy ze Słowacją. Wędrówkę rozpoczynam z miejscowości Wysowa-Zdrój. Nieduża wieś z parkiem zdrojowym jest jednym z głównych tutejszych uzdrowisk.

hdr

Początkowa część szlaku z Wysowej jest nie tylko płaska i łatwa, ale i bardzo przyjemna widokowo z otaczającymi nas mniejszymi i większymi zalesionymi wzgórzami. Dość szybko jednak zmienia się krajobraz i zaczynamy iść całkowicie przez las. Dojście do Ostrego Wierchu jest małe wymagające kondycyjnie. Potem robi się troszeczkę gorzej. Musimy bowiem najpierw zejść, by następnie zacząć znów dość żmudne podchodzenie na Lackową. Gdy w końcu podejdziemy pod górę, okaże się, że to jeszcze koniec i znów musimy iść i iść przez las. Przez ostatnie 10 minut marszu zastanawiałam się, czy tego wierzchołka to ja już przypadkiem gdzieś nie pominęłam.

dav

Na szczęście szczyt jest oznaczony – jest tabliczka i jest skrzyneczka z pieczątką. Na miejscu spotykam nawet jednego wędrowca, który pyta mnie: „Co, też Koronę robisz?”. Po moim potwierdzeniu odpowiada: „No tak. Nikt inny chyba tu nie przychodzi”. Może i trochę przesadzone te stwierdzenie, ale fakt jest taki, że za dużo osób tu nie ma. Przez cały dzień spotkałam może sześć czy siedem osób. Z Lackowej schodzę do Wysowej, więc ominęła mnie wędrówka dość ciekawym szlakiem biegnącym do/z Krynicy. Dojście na Lackową z drugiej strony jest podobno dużo bardziej strome i wymagające.

Po powrocie do Wysowej miałam jeszcze w planach dostanie się do oddalonego o jakieś 20 km schroniska na Magurze Małastowskiej. Czemu właśnie tam? Okazało się, że właśnie trwała tam impreza połączona z koncertem w ramach podziękowania za pomoc w zbieraniu funduszy na konieczny remont schroniska. Zapowiadało się więc całkiem ciekawie.

Na szczęście dojazd do schroniska nie był jakoś szczególnie trudny, gdyż mimo, a może właśnie w związku, z bardzo ubogo funkcjonującą tu komunikacją miejską, nie ma absolutnie żadnego problemu ze złapaniem stopa. Pół godziny później, a właściwie dwa samochody później byłam już na Przełęczy Małastowskiej, skąd do schroniska dzielił mnie tylko 20-minutowy spacer. Ukryte w lesie, kameralne schronisko ma specyficzny, ale całkiem przyjemny klimat. I przede wszystkim jest ciekawie położone. Prowadzi tędy szlak przez ową Magurę Małastowską – idealny na spokojne, samotne wędrówki. Polecam szczególnie we wrześniu, gdy w lesie roi się od olbrzymich słodkich jeżyn. A poza jeżynami, sporo tu…. ukrytych w lesie cmentarzy z I Wojny Światowej, tworzących dość osobliwą atmosferę tego miejsca.

Wracać z Magury warto szlakiem przez Leszczyny i Nowicę – urocze wioski z drewnianymi, łemkowskimi cerkwiami. Jako że za dużo turystów tu nie ma, łatwo wzbudzimy zainteresowanie. A podobnie interesujących i czekających na odkrycie wsi i miasteczek jest tu sporo.

Jaki jest Beskid Niski? Po weekendzie spędzonym tam stwierdzam, że pusty i zielony. Idealny dla samotników. Albo tych, którzy przez chwilę chcieliby pobyć sami. A może i tych, którym znudziły się popularne, oklepane miejsca. Zawodem dla niektórym może być co prawda to, że Beskid Niski to w większości łatwe, leśne szlaki, a z tutejszych szczytów zwykle za dużo nie dostrzeżemy (bo wszędzie las). W końcu… nie wszystkie góry są Tatrami ;).

Jeśli znacie inne, podobnie dzikie i mało popularne miejsca w naszym pięknym kraju, chętnie przyjmę takie rekomendacje :).

Reklama

2 komentarze do “Beskid Niski. Gdzie diabeł mówi Dobranoc

  1. Byliśmy w tych rejonach w zeszłym roku – też trochę przypadkowo. Miejsce bez zasięgu GSM, bez Internetu – za to z jednymi z piękniejszych zachodów słońca w całym kraju i niebem w nocy pełnym gwiazd, jakich się nie widzi nigdzie indziej. Nie trzeba być samotnikiem – prawie każdy ma tu szansę się odnaleźć 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s