Fenomen jeziora Atitlan ciężko wytłumaczyć. To trzeba przeżyć. Owszem, już zdjęcia tutejszych wschodów i zachodów słońca zachwycają. Widokowo jest to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam w życiu. Ale nie tylko o widoki chodzi. Atitlan to też kultura. To ludzie, chodzący w bajecznie kolorowych strojach i wciąż posługujący się językami majańskimi. To spokój, który sprawia, że szczęścia szukają tu hipisi z całego świata. Atitlan ma w sobie jakąś magię… A może po prostu chodzi o to, że Atitlan ma wszystko?
Sprawdźcie, gdzie i co oglądać nad magicznym Atitlan.
Panajachel
Panajachel to prawdopodobnie pierwsze miejsce, do którego trafimy nad Atitlan. Dla mnie też było jedną z baz wypadowych do oglądania innych punktów. Pana, jak w skrócie nazywane jest Panajachel, na pierwszy rzut oka nie robi powalającego wrażenia. Część bardziej lokalna, koło targu (mercado) jest dość chaotyczna i ciekawa, ale nie tak kolorowa jak w niektórych innych gwatemalskich miastach. Warto spędzić tu chwilę obserwując życie miejscowych, przed udaniem się w stronę jeziora. Po drodze możemy doznać małego szoku. Pana nagle przestaje być localsowa, a staje się niezwykle turystyczna. Na głównej ulicy, Santander pełno sklepów z rękodziełem i innymi pamiątkami i międzynarodowe knajpki. Klimat mało gwatemalski. Na samym nabrzeżu podobnie – mnóstwo barów, straganów, wszyscy czegoś od nas chcą. Udaje mi się w końcu znaleźć bardziej odosobnione miejsce z widokiem na jezioro i, wyłączając się od otaczającego mnie tłumu, zaczynam czuć, że jestem w miejscu magicznym.
Rada: Mimo że Pana było dla mnie zbyt turystyczne to właśnie tu warto zrobić zakupy rękodzieła – duża konkurencja powoduje, że łatwo tu wynegocjować dobre ceny, a i wybór lokalnych produktów jest naprawdę spory!
Santa Catarina Palopó
Nieduża wioska Santa Catarina Palopó położona jest tylko 4 km od Panajachel i już sama droga do niej jest wystarczającym powodem, żeby się tu wybrać. Idąc co krok mamy lepsze widoki – jezioro i otaczające je wulkany z każdym przebytym metrem prezentują się inaczej. A cel wędrówki – Santa Catarina daje nam to, co trudniej znaleźć w Panajachel: spokój i kolory. Dociera tu stosunkowo niedużo turystów, miejscowi pozdrawiają mnie, a ubrane w lokalne stroje dziewczynki zagadują. Wioska jest niezwykle kolorowa – większość domów została pomalowana na niebiesko i ozdobiona tradycyjnymi wzorami, by przyciągnąć w ten sposób więcej przyjezdnych. Kolorowy jest też znajdujący się na końcu miasteczka cmentarz – jeden z ciekawszych, jakie odwiedziłam w tym kraju. A na brzegu jeziora trafiam na mecz piłki nożnej i jakąś szkolną imprezę, gdzie na początku wzbudzam jeszcze większe zainteresowanie. Obserwowanie życia miejscowych z widokami na wulkany daje jakieś dziwne uczucie spokoju.
San Marcos La Laguna
San Marcos słynie jako główny hipisowski ośrodek Gwatemali. Sława ta zrobiła swoje: jest tu już trochę wegańskich (i dość drogich) knajpek, ośrodków medytacji i kilka backpackerskich hosteli. I w sumie coś jest na rzeczy, jest jakiś powód, dla którego ściąga tu tylu hipisów i szukających mistycznych doznań. Obserwując tutejsze wschody i zachody słońca przestałam się dziwić temu fenomenowi. W San Marcos jest coś takiego, co sprawia, że ciężko stąd wyjechać. Jest trochę turystycznie, ale jest to inny rodzaj turystyki niż np. ta w o wiele popularniejszym San Pedro. I wciąż możemy znaleźć wiele miejsc, w których będziemy cieszyć się przyrodą w samotności. Ja, po ciągłym spędzaniu czasu z miejscowymi, to w końcu tu znalazłam to, czego chwilowo potrzebowałam, czyli… ciszę i spokój! Wynajęłam na kilka dni pokoik u tamtejszej rodziny, chodziłam oglądać najpiękniejsze na świecie wschody słońca, kąpać się w magicznym jeziorze i spacerować po okolicy. Na szczęście poza hipisowską San Marcos ma też localsową twarz i oddalając się trochę od jeziora możemy znaleźć uliczki, gdzie dzieciaki grają w piłkę, a kobiety sprzedają ręcznie robione tortille.
Tzununa
Będąc w San Marcos warto odwiedzić Tzununę – malutką, przyjemną i zadziwiająco mało popularną wioskę. To tylko półgodzinny spacer z San Marcos, a jakimś cudem wciąż niewiele osób się tu zapędza. Tu klimat jest jeszcze bardziej miejscowy, ale to, co mnie szczególnie ujęło to położenie. Tzununa jest chyba najładniej położonym miasteczkiem nad Atitlan. Wciśnięta pomiędzy zielone wzgórza, nad którymi chmury tworzą niezwykły spektakl. Oddalając się od jeziora idziemy coraz bardziej w górę, a klimat robi się coraz bardziej sielski. Piękne widoki oferuje podobno też pobliski wodospad, do którego mi z powodu wielkiej ulewy nie udało się już dotrzeć.
San Pedro (miasteczko i wulkan)
San Pedro samo w sobie mnie nie zauroczyło. Najbardziej turystyczne miasteczko nad jeziorem nie wydało mi się szczególnie ładne i urokliwe. Kolorowe są okolice głównego placu i targu, a zachody słońca są ładne, ale w porównaniu z innymi miejscami nad Atitlan… szału nie było. Jeśli jednak planujecie zdobycie wulkanu, to jesteście w dobrym miejscu, bo San Pedro jest świetną bazą wypadową na wulkan o tej samej nazwie. Mi wejście na trzytysięcznik (rozpoczynając wędrówkę w miasteczku) zajęło 4 godziny i nie wydało się szczególnie trudne. Nie dajcie sobie wmówić, że potrzebujecie przewodnika, bo szlak jest dobrze oznaczony. Po drodze plantacje, lasy i piękne widoki… aż dotrzemy do tych najpiękniejszych! Ze szczytu świetny widok na całe jezioro. I duża szansa na rozkoszowanie się tym widokiem w samotności.
Dla wtajemniczonych: wejście na szczyt standardowo kosztuje 100 quetzali (ok. 50 PLN), ale… jest opcja wejścia bez opłaty. Jak? Wujek Google Wam powie (ewentualnie – kontaktujcie się ze mną ;)).
San Juan La Laguna
W San Juan znajdziecie to, co znacznie ciężej odnaleźć w San Pedro: spokój i lokalną atmosferę. Z San Pedro dojdziecie tu w zaledwie kilkanaście minut, a klimat jest zgoła inny. Lokalne motywy na ścianach budynków, niespieszne życie miejscowych. Turystyka też się już tu pojawiła, ale widać ją głównie na uliczce prowadzącej do jeziora, gdzie ulokowały się pojedyncze kawiarnie i galerie rękodzieła (na tutejsze wyroby faktycznie warto zwrócić uwagę).
Santiago Atitlan
W Santiago kultura miejscowa jest bardzo żywa. Na mnie jednak na pierwszy rzut oka zrobiło średnie wrażenie. Gdy wysiadam z łódki atakuje mnie tłum nagabywaczy i lokalnych przewodników, oferujących swoje usługi oprowadzania po mieście. Nie mogę nawet usiąść w spokoju na ławce, bo znów ktoś coś chce. Na ulicy prowadzącej z przystani do głównego placu mnóstwo sklepów z pamiątkami i turystycznych kawiarni. Przyjemniej i autentyczniej robi się dopiero w okolicach placu. Jest piątek, czyli tutejszy dzień targowy. Na placu i pobliskich uliczkach miejscowi sprzedają wszystko, co się da: warzywa, owoce, ubrania, kosmetyki… Jest bardzo chaotycznie, ale ciekawie. O dziwo tu turyści za bardzo nie docierają, a i mnie nikt nie nagabuje. Mogę w spokoju przyglądać się targowej scenerii i pięknym strojom miejscowych. Tu w końcu widzę też mężczyzn w tradycyjnych strojach, białe spodnie w paski z bogatymi zdobieniami zwracają uwagę. Włóczę się dalej po mieście szukając Maximona – słynnego boga Majów. Maximon każdego roku zmienia adres – jego punkt kultu znajduję się za każdym razem w innym miejscowym domu. Drogę wskażą nam miejscowi. Wizyta w tym miejscu robi na mnie mieszane wrażenia. Z pewnością mieszkańcy miasta przychodzą tu składać ofiary i prosić o pomoc, ale ja trafiam akurat na wizytę jakiejś amerykańskiej wycieczki. Wszyscy podekscytowani, wyciągają aparaty, a miejscowa rodzina tylko pobiera opłaty: jedna za wizytę, druga (wyższa) za zdjęcie. Ja idę szukać spokoju w innych częściach miasta.
Atitlan praktycznie
Jak się dostać
Przygodę z Atitlan najprościej zacząć od Panajachel. Biura podróży w całym kraju oferują przejazdy turystyczne do Pany. Bez większych problemów możemy dostać się tu jednak na własną rękę – i oczywiście znacznie taniej. Z Antigua codziennie o godz. 7 rano odjeżdża bezpośredni lokalny autobus, którego koszt to 35 quetzali (ok. 17 zł). Jeśli nie zdążymy na ten bezpośredni możemy złapać też autobus przejeżdżający przez Los Encuentros, gdzie przesiądziemy się w autobus do Sololi, a następnie do Pany (brzmi skomplikowanie, ale zwykle idzie to szybko i sprawnie ;)). Jeśli natomiast będziemy w Quetzaltenango (Xela) mamy stamtąd bezpośrednie autobusy do San Pedro La Laguna.
Jak się przemieszczać
Pomiędzy niektórymi miasteczkami (tymi, które łączy droga) możemy przemieszczać się moto-taxis, stopem czy pieszo, ale warto wcześniej zasięgnąć informacji na temat bezpieczeństwa (podobno na niektórych drogach zdarzały się napady na turystów). Najbardziej powszechnym środkiem transportu są tu jednak łódki. Koszt to zwykle 25 quetzali (ok. 12 zł), a na najkrótszych trasach (np. San Marcos-San Pedro) 10 quetzali (ok. 5 zł).
Jeśli wybieracie się do Gwatemali, przeczytajcie też:
Hej, pilnie czytam Twoje wpisy z Gwatemali bo szykuje wyjazd tam jako prezent dla męża, fana kultury Majów i Inków. Jako, że mamy zwyczajne prace podejrzewam, że będziemy mieli na całą podróż z Wro z 16-17 dni. Przeglądam różne blogi i już mniej więcej wiem co bym chciała zobaczyć i walczę o 3,a nie dwie noce nad Atitlan 🙂 w wielu innych blogach widziałam info o tym, że niektóre przejazdy były bardzo długie z racji jakości dróg, czy gdzieś da się załatwić przelot lokalny zamiast autokaru? Bo już po jeżdżeniu po Peru wiem, że te odległości tam bywają złudne 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hej, a powiedz mi, czy tylko Gwatemalę planujesz czy Meksyk też? Skoro mąż fan kultury Majów, to na pewno Meksyk też by mu się spodobał :). Po Gwatemali tylko autobusami, ale i tak dacie radę zrobić sporo miejsc intensywnie w te 16-17 dni. A na najdłuższej trasie, tj. Flores-stolica możecie wziąć nocny autobus. Mimo wszystko Gwatemala to jednak znacznie mniejszy kraj niż w Peru, więc i tak w Peru się więcej czasu spędzało w autobusach 😉
PolubieniePolubienie
Cześć,
Świetny blog! Dziekuje za ciekawe wpisy i praktyczne wskazówki.
Bardzo chciałabym chociaż 2 dni spędzić nad jeziorem Atitlan, a czasu niestety bede miec mało, mam pytanie: czy orientujesz sie moze czy istnieje możliwość zorganizowania/ wykupienia 2 dniowej wycieczki na wulkan Acatenango?
Dziękuje i pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Hej. Tak, pewnie, że istnieje. Mnóstwo agencji w Antigua organizuje takie wycieczki 🙂
PolubieniePolubienie