Z miłości do Tatr

4.Krzyżne - widokNie wiem dokładnie, skąd to się wzięło, jak i dlaczego. Jeszcze niedawno nie lubiłam gór i totalnie nie rozumiałam, jak ludzie mogą dobrowolnie się tak potwornie męczyć, tylko po to, żeby wejść na jakąś górę. Bo niby po co to komu? Moje wczesne wspomnienia z górami to przede wszystkim ogromne zmęczenie podczas jakiś nielicznych szkolnych wycieczek, gdzie musieliśmy pędzić wtedy, gdy ja chciałam odpocząć i zatrzymywaliśmy się, gdy chciałam iść. Nie potrafię przypomnieć sobie żadnych widoków, żadnych pozytywnych odczuć. Tylko zadyszka, złość i chęć jak najszybszego powrotu.

Teraz dla odmiany nie potrafię zrozumieć tamtej Pauliny. Jak mogłam tak bardzo nie lubić gór? Być może wynikało to z przyzwyczajeń rodzinnych. Praktycznie zawsze jeździliśmy nad morze, nie wyobrażałam sobie zatem, jak to tak można na wczasy w góry pojechać. W górach z rodzicami byłam zaledwie parę razy, i to tylko na kilka dni, a nasza turystyka górska ograniczała się do spacerów deptakami, wjechania na Czantorię itp. ;). Zatem nawet jak zaczęłam sama planować swoje wyjazdy, nie przyszło mi do głowy, żeby pchać się w góry. A już w szczególności w polskie góry. Na studiach zdarzało mi się co prawda w górskich regionach bywać, ale były to typowe wyjazdy studenckie, gdzie myślało się o nieco innych rozrywkach. Jedno wyjście na szlak na kilka dni pobytu było maksimum naszych możliwości.

Góry polubiłam dopiero będąc za daleką granicą, a konkretnie podczas wymiany w Brazylii. Brazylia górskim krajem nie jest, ale była moją bazą wypadową do Patagonii, do Boliwii i do Peru. A wszędzie tam przepiękne, wysokie, majestatyczne góry. Nie zdobywałam żadnych szczytów, ale były trekkingi na bardzo dużych wysokościach. Męczyłam się czasem szalenie, ale zaczynałam pomału widzieć w tym jakiś sens.

A mimo to potem znów przez dłuższy czas nic górskiego w moim życiu się nie działo. W Polsce miałam dużo innych spraw i na1.Czarny Staw pod Rysami góry miejsca nie było. Aż w końcu mój tata (ten sam tata, co to zawsze jeździł nad morze) wymyślił, że chciałby wejść na Rysy. Ot tak, po prostu – bo fajnie wejść na najwyższy polski szczyt. Tak więc razem z tatą i z bratem wyruszyliśmy na podbój Tatr. Była połowa czerwca, na szlaku mnóstwo śniegu, a my niezbyt przygotowani na taką ewentualność. Rysów wtedy nie zdobyliśmy, ale ja zobaczyłam, jakie to piękne góry mamy w Polsce. Góry, których w ogóle nie znałam (moje wcześniejsze tatrzańskie wycieczki ograniczały się do Morskiego Oka, dolin i jakiś jaskiń).

Dolina Pięciu Stawów

W tamtym sezonie pojechałam w Tatry jeszcze dwa razy. Chodziłam sporo sama, swoim własnym tempem, mogłam zatrzymać się i podziwiać krajobrazy tam, gdzie mi się podobało i iść wtedy, gdy ja miałam na to ochotę. I było pięknie. Żadnych trudnych szlaków, a stopniowe oswajanie się z górami. Dowiedziałam się, dlaczego Czerwone Wierchy są czerwone, jaka specyficzna moda panuje na Kasprowym (ach te sandałki i spódniczki) i że Morskie Oko nie jest najpiękniejszym stawem w Tatrach (dla mnie już na zawsze to te z Doliny Pięciu Stawów będą królować). I tak w końcu na spokojnie pokochałam Tatry.

Widok z Rysów

W ostatnim sezonie letnim z powodu ograniczeń czasowych wykorzystywałam tylko weekendy, żeby choć trochę po górach pochodzić. W ten sposób w same wakacje udało mi się być w Tatrach czterokrotnie. I były w końcu Rysy (z tatą!), był najpiękniejszy na świecie widok z Koziego Wierchu, był malowniczy szlak na Szpiglas, był obowiązkowy Giewont (i to wyjątkowo prawie bez ludzi), była i burza nad Świnicą, która uniemożliwiła zdobycie szczytu.

W dalszym ciągu dużo mi brakuje do nazwania się doświadczonym piechurem. Nie jestem też wybitnie wytrzymała fizycznie. Męcząc się przy podejściu, zastanawiam się czasem, po co ja tu się w ogóle pcham, po co mi te całe góry. Późniejsza satysfakcja i radość wynagradza te udręki. Tak samo jak ja wcześniej nie rozumiałam, po co ludzie chodzą po górach, tak i ja obecnie nie potrafię jednak wyjaśnić racjonalnie, po co po nich chodzę. Ale wiem, że miesiąc bez gór to smutny miesiąc.

1.CzerwoneA czemu właśnie Tatry? Żadne inne polskie góry mnie nie potrafiły mnie na tyle zauroczyć. Przyznaję, że Bieszczady mają też w sobie to coś, ale brakuje im tatrzańskiej majestatyczności. Dla mnie góry powinny wyglądać jak góry, a nie jak pagórki. Co prawda widziałam już góry znacznie wyższe niż Tatry – Kaukaz, Andy, ale to wciąż do Tatr mam największy sentyment. I to one dla mnie zawsze są NAJ. Chyba dobrze wyjaśnia to cytat: „Widziałem góry większe, wspanialsze i bardziej majestatyczne. W góry piękniejsze od Tatr jednak nie wierzę” (Stanisław Zieliński, W stronę Pysznej).

Tatry stanowią tym samym jedną z gwarancji, że do Polski wrócę. Zostało mi bowiem jeszcze sporo tatrzańskich szlaków do przejścia i szczytów do zdobycia. I Orla Perć wciąż czeka :).

Czerwone Wierchy
Czerwone Wierchy
Dolina Pięciu Stawów
Dolina Pięciu Stawów
Widok z Rysów
Widok z Rysów
Szlak na Świnicę - cisza przed burzą
Szlak na Świnicę – cisza przed burzą
Widok z Koziego Wierchu
Widok z Koziego Wierchu
Szpiglasowa Przełęcz
Szpiglasowa Przełęcz
Reklama

7 komentarzy do “Z miłości do Tatr

  1. Aż wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w górach 🙂 Zawsze morze, które mi się jeszcze nie znudziło. Ale ciągnie mnie, od paru lat chodzi mi po głowie taki wypad w góry. Bo jak to, życie przeżyć i w górach nie pobywać? Nie ma opcji 🙂 Pozdrawiam!

    Polubienie

  2. W tym roku z Mężem pojechaliśmy w Bieszczady pod namiot. Od dziecka nie widziałam świetlików a tam znów miałam okazje 😉 Góry piękne ale wole Tatry. Maja „pazur” 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s