Argentyna to z pewnością jeden z ciekawszych i najbardziej różnorodnych (krajobrazowo i kulturowo) krajów kontynentu. By poznać esencję tego kraju i by go zrozumieć trzeba jednak wyjechać poza Buenos Aires, trafić najlepiej na jakąś daleką prowincję i spędzić sporo czasu z miejscowymi. Bo Argentyna to nie jest kraj oczywisty. Jak mi się po nim jeździło? Jakie były moje wrażenia i dlaczego w ogóle warto Argentynę odwiedzić?
Argentyna jest niesamowicie zróżnicowana
Jeśli myślicie, że Buenos Aires jest esencją Argentyny to się mylicie. Buenos Aires to metropolia i nie ma za dużo wspólnego z tym, jak żyją ludzie w innych miejscach kraju. A Argentyna to olbrzymi i bardzo zróżnicowany kraj. Różnice między niektórymi regionami są tak duże, jakby były to oddzielne państwa. Misiones to tropikalna prowincja, zamieszkana w większości przez potomków europejskich osadników (w tym Polaków), a do tego z silnymi wpływami pobliskiego Paragwaju. Dla odmiany położony na samej północy region Jujuy to dużo lokalnych tradycji, kolorowe góry i klimat rodem z Boliwii. Salta i Mendoza uchodzą za jedne z najbardziej konserwatywnych, ale przy tym niezwykle eleganckich miast. Kordoba jest wesoła i roztańczona, a okoliczne góry magiczne i pełne legend. A Patagonia to po prostu widoki jak z bajki. O różnorodności Argentyny można by pisać i pisać, a żeby dobrze poznać ten kraj naprawdę potrzeba bardzo dużo czasu. Nie myślcie więc, że poznając Buenos Aires poznajecie Argentynę. Ja dopiero po około półtora miesiąca w tym kraju, jeżdżąc po różnych jego regionach i ciągle spędzając czas z miejscowymi poczułam, że zaczynam Argentynę poznawać. No właśnie… dopiero „zaczynam” :).
Nie wszyscy Argentyńczycy są jak Porteños
Podróżując po Ameryce Południowej często spotykałam się z opiniami, że Argentyńczycy uważają się za Europejczyków, za lepszych itd. Argentyńczycy zdecydowanie nie mają najlepszej famy wśród innych Latynosów. Czemu? Argentyńczycy są najwięcej podróżującą nacją wśród wszystkich mieszkańców kontynentu. Są wszędzie. Najczęściej jako backpackersi podróżujący najtańszym kosztem (sprytu i zaradności w tanim podróżowaniu nie można im odmówić). I sporo z moich znajomych Latynosów twierdzi, że Argentyńczycy przyjeżdżając do innych krajów traktują innych z góry, uważając, że wszystko im się należy. Długo nie mogłam się z tym zgodzić, bo spotykałam wielu bardzo miłych Argentyńczyków, z którymi łatwo nawiązywałam kontakt. Aż… trafiłam na Argentynkę, która była jakby rodem z opowieści, które wcześniej słyszałam. To był dokładnie ten typ: tylko moje zdanie, Twoje się nie liczy i zaraz Cię do tego przekonam! Niemniej, starając się trzeźwo myśleć uznałam, że ten typ należy jednak do niechlubnych wyjątków.
Co na temat tych stereotypów sądzą sami Argentyńczycy? Że to Porteños (mieszkańcy Buenos Aires) psują im opinię. Bo Porteños według innych Argentyńczyków są właśnie tacy: zapatrzeni w siebie i uważający się za lepszych. I podobno to oni jeżdżąc po innych krajach (bo to oni najczęściej tyle podróżują) pracują na takie, a nie inne zdanie o Argentyńczykach. Czy faktycznie taka jest prawda? Ja bym powiedziała, że dużo zależy od konkretnej osoby, ale coś w tym jest, że tych najbardziej przekonanych o swojej racji Argentyńczyków spotkałam właśnie w Buenos Aires. Przypadek? Nie wiem. Ale wiem, że w Misiones czy Jujuy wszystkie poznane osoby były niezwykle skromne i przyjaźnie nastawione. Jeśli więc kiedyś spotkanie tego „mniej miłego” Argentyńczyka nie dajcie sobie wmówić, że wszyscy oni są tacy.
Argentyna to NIE tango
Myślicie, że większość Argentyńczyków tańczy tango? To też się możecie zdziwić. Tango tak naprawdę nie jest jedynie argentyńskim tańcem, jest tańcem z okolic La Platy, czyli tak samo argentyńskim, jak urugwajskim. A aktualnie w dużej mierze atrakcją dla turystów odwiedzających Buenos Aires i chcących zobaczyć te słynne tango. W Buenos Aires tango bez problemu możemy znaleźć, bo dla turystów pokazów jest sporo. I też jakaś część mieszkańców stolicy (choć i tak nie jest to duży odsetek) podstawy tango zna. Poza Buenos bywa z tym znacznie gorzej. Znam mnóstwo Argentyńczyków – i z Buenos Aires, i z wielu innych regionów Argentyny. Ilu z nich umie tańczyć tango? Z kilka osób na poziomie bardzo podstawowym. A dość dobrze je tańczą chyba tylko dwie osoby. Tak więc nie nastawiajcie się, że każdy Argentyńczyk Was tango nauczy i że to tango będzie muzyką dominującą na miejscowych imprezach. Bo na imprezach, jak to w latynoskich klimatach, rządzi reggaeton i cumbia.
Argentyna to kulturowy mix
Argentyna to kraj imigrantów. Polityka rządu od zawsze przyciągała tu tłumy imigrantów, szczególnie z Europy, ale nie tylko. Spora część Argentyńczyków ma włoskie czy niemieckie nazwiska, ale zdarzają się też te polskie – szczególnie idh dużo w regionie Misiones, gdzie znajdziemy polskie zespoły tańca i polskie jedzenie. Spora część Argentyńczyków wygląda więc bardziej europejsko niż „latynosko”. Choć są też takie regiony, gdzie dużo osób ma korzenie bardziej miejscowe (jak np. Jujuy). Ten mix przełożył się na tradycje, zwyczaje i jedzenie. Sporo jest włoskich wpływów: pizza to jedno z najpopularniejszych dań. Są miasteczka, które wyglądają jak wyjęte rodem z Niemiec. A są i takie, gdzie poczujemy się jak w Boliwii. W innych wszystko to będziemy mieli wymieszane. I w tym też właśnie tkwi urok Argentyny.
Argentyna to folklor
Mimo że Argentyna jest taka niby europejski to o swój lokalny folklor bardzo dba. Duża część osób mimo że wygląda europejsko bardzo utożsamia się z południowym kontynentem i jego pierwotną kulturą. Najpopularniejszym (tj. faktycznie tańczonym przez wielu miejscowych) argentyńskim tańcem i symbolem argentyńskiego folkloru nie jest tango, a chacarera. Poza tym jest tonada, malambo, zamba i oczywiście cuarteto, bez których imprezy w roztańczonej Kordobie obyć się nie mogą. A co do imprez… co mnie zaskoczyło to fakt, że wielu młodych ludzi naprawdę chętnie chodzi na folklorystyczne imprezy. Peñas, bo o nich mowa, na których dominuje tradycyjna muzyka to najlepsze miejsce to poznania argentyńskiego folkloru. I oczywiście znów nie mają one nic wspólnego z tangiem.
PS. A jeśli chcecie naprawdę poczuć argentyński foklor nie pomińcie tradycyjnego karnawału w prowincji Jujuy!
Argentyna to mięso, wino, Fernet i… yerba mate
Z czego jeszcze słynie Argentyna? Oczywiście ze steków! W końcu nie bez powodu argentyńska wołowina jest uważana za jedną z najlepszych na świecie. Pyszne steki zjemy w wielu knajpach, ale najlepsze oczywiście to te domowe. Bo w argentyńskiej sztuce przyrządzania mięsa chodzi o coś więcej niż jedzenie. Dobrze przeżyta niedziela to niedziela spotkań rodzinnych przy asado (tutejsze mięsne uczty). Zapach asado czuć wtedy na wielu ulicach. Bo w asado chodzi właśnie o to: o spotkania, o atmosferę, o długie rozmowy w oczekiwaniu na jedzenie, oczywiście przy… lampce wina! Bo właśnie… Argentyna to też wino. I wino faktycznie pija się tu powszechnie, ale… co mnie zaskoczyło, jest też inny alkohol wcale nie mniej popularny od wina. Fernet czyli gorzka wódka ziołowa, oryginalnie z Włoch (no właśnie, znów te włoskie wpływy!), a teraz produkowana również w argentyńskiej Cordobie, najczęściej podawana w drinku z Coca Colą jest aktualnie jednym z najpopularniejszych alkoholi na miejscowych imprezach.
A co jest jeszcze bardziej argentyńskie? Oczywiście yerba mate. Yerba mate towarzyszy miejscowym od najmłodszych lat, od yerba mate zaczynają dzień, przy yerba mate spotykają się ze znajomymi w parku, dla wielu dzień bez yerby to dzień stracony. Choć… jak i z wieloma rzeczami w Argentynie dużo zależy tu od regionu. Najwięcej yerby pije się w słynącym z jej plantacji regionie Misiones. Dla odmiany w niektórych innych miejscach yerba jest zaskakująco mało popularna. Co też ciekawe, mimo że Argentyńczycy mate piją sporo to i tak Urugwajczykom pod tym względem zdecydowanie ustępują.
Argentyna nie jest taka droga jak ją malują
Słyszałam sporo o tym, jak to w Argentynie drogo. I co? Nic z tych rzeczy. Kryzys ekonomiczny robi swoje, waluta stoi słabo, a dla nas jest coraz taniej. Owszem, są takie miejsca, gdzie ceny najlepsze nie są, jak w Buenos Aires i Patagonii, ale w większości miejsc tragedii nie było. Szczególnie pozytywnie zaskoczył mnie pod tym względem północny region Jujuy, gdzie obiad zjemy za 10 złotych, a pamiątki są w cenach prawie boliwijskich (czyli tanio!). A i w innych regionach Argentyny miejscowe targi umożliwiają bardzo ekonomiczne zakupy. Argentyna pod tym względem okazała się miłą odmianą po bardzo drogim Urugwaju i Chile.
Po Argentynie łatwo się podróżuje
Poza tym, że drogo nie jest, jest też stosunkowo prosto i przyjemnie do podróżowania. Rozbudowana sieć połączeń autobusowych, spora baza noclegowa… Do tego świetnie działa Couchsurfing i autostop – jako że Argentyńczycy uwielbiają podróżować niskobudżetowo autostop jest tu dla wielu dość powszechnym środkiem transportu, nikogo nie dziwi widok stopowiczów i sporo osób chętnie się zatrzymuje. Do tego miejscowi są naprawdę mili, nie oszukują i nie naciągają (jak to niestety ma miejsce w wielu innych krajach) i chętnie pomagają zagranicznych podróżnikom. Na co więc czekać? Czas ruszać do Argentyny!
Jeśli wybieracie się do Argentyny czytajcie też: