
Mam wrażenie, że w całej Ameryce Południowej pod pewnymi względami jest podobnie. Mało jest takich rzeczy, które da się szybko i prosto ogarnąć. Czy chodzi o zakup karty SIM do telefonu, dowiedzenie się czegoś czy dotarcie z punktu A do punktu A do B – wszystko musi swoje zająć. Szczytem skomplikowania może być nawet powrót z pobliskiej plaży. I przekonałam się o tym już podczas pierwszego weekendu na południowym kontynencie. Było to ponad cztery lata temu, przed rozpoczęciem mojej brazylijskiej wymiany.

Zdarzało mi się już słyszeć historie różnych przypadków związanych z przekraczaniem granic w Ameryce Południowej, ale ja osobiście jeszcze nigdy tu żadnych tego typu problemów nie miałam. Tym razem też wszystko skończyło się dobrze, ale zrozumiałam, dlaczego przejścia graniczne są takim newralgicznym miejscem i w jaki sposób gringo na granicy może wpakować się w kłopoty.