Bieda w latynoskim wydaniu

Piura„Częstuj się” – mówi mój kolumbijski znajomy do chłopca wpatrzonego w niedojedzone resztki na naszych talerzach. Mały zaczyna łapczywie zgarniać ryż, część zjadając od razu, a część pakując sobie do kieszeni. Widząc zdziwienie na mojej twarzy, mój kolega komentuje sytuację tylko krótkim: „Bienvenida a Latinoamerica” („Witamy w Ameryce Łacińskiej”).

Jedną z pierwszych rzeczy, która powoduje szok w Ameryce Południowej jest właśnie bieda i ogromne, widoczne na każdym kroku kontrasty społeczne. W centrum São Paulo bezdomni śpią na ulicach, a pomiędzy nimi śpieszą na spotkania eleganccy panowie w garniturach. To w Brazylii zetknęłam się pierwszy raz, i to od razu na tak gigantyczną skalę, z problemem bezdomności. Czasem miałam wrażenie, że mieszkający na ulicach są tu wszędzie – w każdym mieście, w każdej dzielnicy. Na wielu tutejszych placach, skwerkach czy w parkach trzeba naprawdę uważać, żeby nie potknąć się o przykryte gazetami ciała.

W innych krajach latynoskich, które odwiedziłam, mimo że aż tylu bezdomnych nie widać, biedy i tak nie da się nie zauważyć. W knajpach, często nawet tych lepszych, normalnym jest, że wchodzą ludzie, bądź to proszący o jałmużnę, bądź sprzedający jakieś słodycze. I jedni i drudzy stoją nad naszym stołem zwykle dobre kilka minut, mówiąc o swoim nieszczęśniu i czekając aż w końcu się zlitujemy i wesprzemy ich jakąś monetą.

Na głównych placach podobnie – zwykle nie da się usiąść i zwyczajnie porozmawiać ze znajomymi, bo średnio co 5 minut ktoś podchodzi, namawiając dość mocno do zakupu cukierków, ciastek, kwiatów i czego tam jeszcze nie mają… Nawet w miejskich autobusach widok biedy nas będzie prześladować. Co chwila wchodzą ludzie opowiadający smutne historie swojego życia i usilnie prosząc o zakup produktów, które mają przy sobie.

Fawela zawsze patrzy
W Rio fawela zawsze patrzy

Nawet jeśli osoby te domy mają, to i tak w wielu latynoskich miejscach szokuje widok warunków, w jakich mieszkają. O brazylijskich fawelach, czyli tamtejszych slumsach, słyszało wielu. Odpowiedniki faweli, choć nazywane inaczej, znajdują się w większości krajów tego kontynentu. Ogromne dzielnice z prowizorycznymi chatkami czy raczej barakami, porozrzucane często na wzgórzach, przerażają i fascynują. Turystów chętnych „wczuć się w klimat” biura podróży zapraszają na tzw. „favela tours”, podczas których będą mogli zobaczyć mniej więcej jak wygląda tutejsze życie. Osobiście przypomina mi to trochę oglądanie zwierząt w zoo, dlatego nigdy na taką „wycieczkę” się nie zdecydowałam. Fawelę widziałam przy innej okazji i muszę przyznać, że nie jest to zbyt budujący widok.

Biedne okolice Chinchy, Peru
Biedne okolice Chinchy, Peru

Trudne warunki mieszkaniowe to cecha charakterystyczna jednak nie tylko faweli. W Ameryce Południowej sporo jest osiedli, które oficjalnie slumsami nie są, ale i tak sytucja wcale nie przedstawia się tam lepiej. Blaszane czy gliniane budyneczki z jednym pomieszczeniem, w którym na klepisku śpi cała, często niemała rodzina. Do tego żyjąc często bez stałego dostępu do bieżącej wody.

Ludzie i mieszkają, i przemieszczają się tu w naprawdę ciężkich warunkach. Podczas rejsu Amazonką widzialam sporo rodzin, które z tobołami z całym swoim dobytkiem podróżują do innego miasta, gdzie ma czekać na nich praca i potencjalnie lepsze życie. Z rodzicami są też oczywiście dzieciaki, w tym takie naprawdę malutkie, mające nie więcej niż dwa tygodnie, gnieżdżące się z nimi przez wiele dni na hamaku wśród tłumu miejscowych i w dość mało sterylnych warunkach. To, co dla mnie jest przygodą, tutaj dla wielu staje się przykrą koniecznością.

Najbardziej chyba poraża właśnie trudna sytuacja dzieci w tym regionie. To często one są wysyłane przez swoich rodziców czy innych dorosłych do zbierania datków czy do sprzedaży słodyczy. Najgorsze jest jednak to, że to co uzbierają i tak najpewniej będą musieli oddać. Biedę wśród dzieci widziałam tu z bliska wielokrotnie. Maluchy mieszkające w biednych regionach na warsztatach, które organizowaliśmy zawsze były niezwykle ufne i kochane. Od razu podchodzą i przytulają się, ciesząc się ogromnie na każdą zabawę, którą dla nich zorganizujemy. Ciężko uwierzyć, że za kilka lat część z nich wybierze mało chwalebną drogę na wyjście z ubóstwa… Wciąż nie mogę zapomnieć widoku 12-letniego chłopca, który brał udział w napadzie na budynek, w którym mieszkałam. Pytanie jednak, czy to faktycznie jest ich wybór? Może to raczej sytuacja i środkowisko, w którym przebywają zmusza ich do takich, a nie innych czynów.

Bieda i to, co powoduje (czyli m.in. brak poczucia bezpieczeństwa) jest tym, co w Ameryce Południowej najmniej mi się podoba. Owszem, pewnie sporo jest regionów na świecie, gdzie sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej, ale bieda w każdej postaci zawsze przeraża. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że doczekamy czasów, gdy warunki życia sporej części tutejszego społeczeństwa choć trochę ulegną  poprawie.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s