Lima: poza centrum

Lima, Miraflores (4)Lima, jak przystało na 10-milionowe miasto, ma do zaoferowania całkiem sporo. Mnóstwo muzeów, zabytków, sklepów, knajp i oczywiście bogate życie kulturalne. Jak to bywa z latynoskimi metropoliami jest też pełna kontrastów – mamy tu i nowoczesne, bogate dzielnice, i miejsca, gdzie lepiej się samemu nie zapuszczać. Poza historycznym centrum warto odwiedzić również:

Miraflores

Chyba mało jest takich turystów, którzy by nie trafili do Miraflores, czyli ponoć najlepszej dzielnicy Limy. To tu znajduje się większość hosteli, dobre (i oczywiście drogie) knajpy i mnóstwo barów i klubów. Do tego mamy zadbane parki (w tym najsłynniejszy Parque del Amor z ławką z mozaiką w stylu Gaudiego), imponujące klify i plaże. Te ostatnie może nie są najlepsze, bo kamieniste i wąskie, ale za to ze swoimi falami są idealne dla miłośników surfingu. Miraflores jest tak bardzo europejskie, że ciężko tu uwierzyć, że wciąż jesteśmy w Ameryce Południowej, a ci, którzy nic więcej poza tą dzielnicą nie widzieli (a i owszem, sporo takich gringos!) mogą wynieść złudne wrażenie, że Lima jest wyjątkowo uporządkowanym miastem 😉

Barranco

Barranco, położone tuż koło Miraflores, jest trochę w podobnym stylu – też nowoczesne, też nad oceanem, też sporo knajp i klubów, też mnóstwo obcokrajowców. Jednocześnie jednak jest bardziej klimatyczne, kolorowe i, moim zdaniem, ładniejsze. Uważana za siedzibę bohemy dzielnica mieści sporo hipsterskich kawiarni i muzeów sztuki, przyjemnych parków i deptaków, a tutejsze ulice ozdobione są sporą liczbą murali. Nie można też pominąć uroczego mostku Puente de los Respiros, który podobno ma cudowną moc (żeby spełniły się nasze życzenia należy go przejść z wstrzymanym oddechem :)). Z Barranco mamy też piękny widok na ocean (polecam tutejsze zachody słońca).

San Miguel, Parque de las Leyendas

Typowa mieszkalna dzielnica San Miguel niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale jest dość dobrym miejscem, by zobaczyć życie tutejszej klasy średniej. Znajduje się też tu Parque de las Leyendas, czyli ogromny i ładnie zaprojektowany park, z ogrodem botanicznym, sporym stawem i zoo, podzielonym na strefy odpowiadające poszczególnym regionom kraju. Dodatkowo mieście się tu także kilka pozostałości archeologicznych oraz muzea.

Callao i La Punta

Callao, mimo że graniczy z Limą i wydaje się być częścią stolicy, oficjalnie jest osobnym miastem i ma niechlubną opinię miejsca dość niebezpiecznego. Jako że jednak Callao jest ogromne (ok. miliona mieszkańców), podobnie jak i Lima jest dość zróżnicowane i wcale nie jest w całości aż takie straszne (sama mieszkam na granicy Limy z Callao i nie jest mi tu tak źle :)). Są oczywiście takie obszary Callao, gdzie turysta nie powinien sam się udawać, ale turystyczna część miasta jest całkiem ok. To tu mieści się imponująca forteca, olbrzymi port i sporo restauracji z owocami morza.

Położona na półwyspie, w pobliżu owej fortecy, La Punta też jest częścią owego niechlubnego miasta, a mimo to w ogóle nie przypomina całej reszty Callao. Zamieszkana przez wyższą klasę średnią, ma bardzo duże ładnych budyneczków, knajp i uroczych uliczek. To na tutejszych plażach (co prawda kamieniste, ale i tak ładniejsze niż w Miraflores) spora część Limeńczyków spędza weekendy. Stąd też możemy udać się w rejs w stronę pobliskich Wysp Palomino (pełne lwów morskich, pelikanów i innego ptactwa).

Pachacamac

Znajdujące się tuż koło Limy ruiny prekolumbijskie Pachacamac to największe pozostałości archeologiczne w tym regionie. Oczywiście jak ktoś widział już Machu Picchu czy inne słynne peruwiańskie stanowiska archeologiczne to Pachacamac prawdopodobnie nie zrobi dużego wrażenia. Teren z tutejszymi „piramidami” (choć nie do końca piramidy przypominającymi ;)) i „niby-pałacami” jest jednak ogromny i daje pogląd na to, jak duże musiało być to kiedyś miasto.

2 komentarze do “Lima: poza centrum

Dodaj komentarz